Obserwatorzy

Rozdział 20: Your words never left me, they're the prayer I say every day

*trzy tygodnie później, poniedziałek, perspektywa Harry'ego*

W dzisiejszym świecie każdy na coś liczył. Niestety w większości były to tylko wiecznie niespełnione nadzieje, które po jakimś czasie umierały i pozostawiały po sobie blizny i ogromną pustkę w sercu. Dokładnie tak samo było w moim przypadku. Liczyłem na to, że wszystko niebawem wróci do normy, a ja znowu będę prowadził szczęśliwe życia u boku ukochanej mi sobą. Zamiast tego została mi tylko pustka, ból i samotność. Chociaż była ze mną jeszcze wpół opróżniona butelka wódki. Nigdy nie przepadałem za nią w czystej postaci, lecz w ciągu ostatnich dni po prostu zaprzyjaźniliśmy się ze sobą i staliśmy się nierozłączni, wierni sobie nawzajem. Tak, to było dobre słowo. Bo przecież ona nigdy mnie nie opuści, ani też nie zrani. Po prostu związek idealny. Chociaż nie. Moja „przyjaciółka” nie mogła dać mi tej miłości i tego ciepła, jakie dawała mi Angela. To niemożliwe. Zupełnie jak to, że kiedyś ta blondynka do mnie wróci. Byliśmy tak blisko, a teraz byliśmy tak daleko. Co się z nami stało? Czyżby nasza miłość się już wypaliła, pozostawiając po sobie tylko popiół w postaci łez?

Angela była gdzieś w Londynie. Ja byłem na hotelowym balkonie w Nowym Jorku. To brzmiało całkiem jak pogoń. Pogoń za uczuciem, które zgasło, a pamięć o nim tliła się już tylko słabym światełkiem, które widzieli tylko nieliczni. Jednak mimo tego, że to światełko mogłoby pomóc naszej miłości rozbłysnąć nowym, żywym ogniem, było to zbyt ryzykowne, aby do tego doprowadzić. Wolałem zgasić to światełko. Teraz już bolało mnie to wszystko co się wydarzyło. Nie chciałem myśleć co stałoby się ze mną następnym razem. Jednak jego nigdy nie będzie. Nie będzie nas. To już było skończone. Ona mnie nie chciała, więc nie miało sensu brnąć w to dalej. 

Znów podniosłem butelkę, aby jej gorzka zawartość ponownie rozlała się po moim ciele. Stojąc przy barierce, spoglądałem prosto w dół z dwunastego piętra budynku. Nagle poczułem wibracje w lewej kieszeni moich spodni. Pewnie dostałem nowego smsa. Gdy sięgnąłem po telefon do kieszeni, w moją skórę wbiło się coś ostrego. Wyrzuciłem komórkę z ręki prosto na fotel stojący obok mnie i wyjąłem niewielki przedmiot.

Ponuro zaśmiałem się do siebie na to co zobaczyłem. Znalezienie tej żyletki pod łóżkiem w moim domu i zabranie jej ze sobą tutaj było dobrą decyzją. Chociaż chwila. Skąd ja ją w ogóle miałem? Ach tak, Noemi zostawiła ją w swojej torbie tego pamiętnego poranka po moich urodzinach i tak po prostu bezczelnie sobie przygarnąłem jej zgubę. Co prawda wrzuciłem ją do siebie pod łóżko tylko po to żeby zapobiec jakimś głupim ewentualnościom wynikającym z tego, że dziewczyna posiadałaby ten przedmiot, i nie zamierzałem całkowicie nic z nim robić. A teraz jakoś mój stosunek do niego się zmienił. Zacząłem obracać ostry kawałek metalu w palcach, uważnie przyglądając się mu, przez co zostawiał na nich drobne, krwawe ślady. Ostatnio polubiłem używanie mojej kolejnej „przyjaciółki” przez co nagromadziło mi się kilka ran na rękach, które zręcznie zakrywałem długimi rękawami koszul. Nigdy nie sądziłem, że zwykły ból może mi dać choć trochę szczęścia i przyjemności.

Jednak w pewnej chwili przez moją nieudolność żyletka wypadła mi z ręki, pozostawiając na palcach kolejne niewielkie rany, z których ciurkiem zaczęła się sączyć czerwona ciecz. Nachyliłem się do przodu oglądając tor lotu przedmiotu, który już w okolicach dziesiątego piętra stał się całkowicie niezauważalny. Dlatego też przechylając się coraz bardziej w dół, z zaciekawieniem, które wynikało głównie z mojej nietrzeźwości, zacząłem obserwować to, co działo się na dole. W sumie gdyby ktoś w tej chwili wystraszyłby mnie lub zwyczajnie poślizgnąłbym się na balkonowych płytkach, podzieliłbym los mojej metalowej „przyjaciółki”. Ale nie obchodziło mnie jakoś szczególnie to, czy wypadnę z tego balkonu, czy nie. Byłem zdewastowany emocjonalnie, więc już nic się dla mnie nie liczyło. Opuściła mnie najważniejsza osoba w moim życiu, a ta która mi tylko wadziła i z trudem udało mi się jej pozbyć, niszczyła mój wizerunek w mediach, więc praktycznie nie widziałem już żadnego sensu w moim beznadziejnym życiu. Na dobrą sprawę mogłem także umrzeć.

W chwili, gdy chciałem przechylić się jeszcze bardziej w dół, by mieć lepszy widok, przez co zachwiałbym swoją równowagę i poleciał jak żyletka, poczułem czyjś dotyk na plecach i to, że ktoś ciągnie mnie za mój czarny t-shirt w swoją stronę. Obejrzałem się za siebie szybko chowając żyletkę do kieszeni. Jak się spodziewał, stał za mną Louis z naprawdę poważną miną, jakiej w ciągu tych trzech lat od których się znaliśmy, jeszcze nigdy nie widziałem na jego twarzy.

- Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz? – zapytał ostro chłopak, a ja tylko się kpiąco zaśmiałem nie zdając sobie przez procenty w mojej krwi, nawet sprawy z powagi sytuacji.

- Nie mógłbyś tak  milej się do mnie odnosić Tommo? Ale jak już tak bardzo chcesz wiedzieć, oglądałem sobie samochody z góry. Nic wielkiego. A teraz daj mi święty spokój i spadaj. – syknąłem, próbując go wyminąć, lecz on zastawił mi drogę swoim ciałem.

- Jesteś kompletnie zalany, Styles. Na dodatek od dłuższego czasu jesteś nieobecny, z nikim prawie nie rozmawiasz, nic nie jesz, ciągle popłakujesz w kątach i.. Tak, doskonale wiem o tym, że się tniesz. I nie tylko ja, bo cała nasza czwórka doskonale widzi twoje rany, które dość słabo ukrywasz. Powiedz mi. Co się z tobą dzieje? Gdzie się zapodział dawny Hazza pełny życia? – zapytał Louis tonem pełnym troski, czekając kilkanaście sekund na odpowiedź. A że nią była tylko cisza z mojej strony, kontynuował – Myślałem, że trzy tygodnie to wystarczający okres na to, żeby pogodzić się z czyimś odejściem. Na dodatek powinieneś tak jak mówił nasz menager, zacząć się jakoś bronić w mediach, bo jak tak dalej pójdzie, przez Swift stracimy większość fanek. – powiedział Louis cicho wzdychając i siadając na jednym z dwóch foteli stojących jakieś pół metra ode mnie.

- Ona mnie nie chce.. – jęknąłem z rozpaczą nie bardzo nawiązując do tego co mówi Tomlinson, bo naprawdę nie interesowały mnie zagrania Taylor tylko to, co było między mną i Angelą. Cicho westchnąłem patrząc się na kumpla, lecz po chwili już ze stanu użalania się nad sobą, znowu powróciłem do wcześniejszej postawy. – Zresztą to nie twoja sprawa. – powiedziałem, a następnie biorąc swój telefon z fotela znajdującego się obok tego, na którym siedział Louis,  udałem się do łazienki w naszym hotelowym apartamencie, zamykając za sobą drzwi na zamek.

Nienawidziłem tego, że będąc w trasie koncertowej musieliśmy wszyscy mieszkać w jednym miejscu razem. Kiedyś to sobie ceniłem. Teraz miałem tego dosyć. Nie miałem spokoju, ani żadnej chwili dla siebie. A każdy z moich przyjaciół ciągle się czegoś mnie czepiał i wytkał nos w nieswoje spawy, czego właśnie przykładem był dzisiejszy incydent z balkonu.

Stanąłem przed lustrem. Wyglądałem jak siedem nieszczęść. Blady, z podkrążonymi oczami i włosami w jeszcze większym nieładzie niż zazwyczaj, wyglądałem jak upiór. Siadłem na wannie spoglądając na umywalkę. Stało na niej opakowanie z tabletkami nasennymi. Tak, ostatnio miałem ogromne problemy ze snem, dlatego że to wszystko co się działo dookoła, po prostu mnie przerastało i z nerwów oraz nadmiaru myślenia, nie potrafiłem nawet zmrużyć oka, a gdy już zasnąłem, dręczyły mnie koszmary. Tak naprawdę już teraz nie żyłem, a tylko egzystowałem. Nie miałem na nic ochoty, nie miałem na nic humoru. Od środku rozrywał mnie niewyobrażalny ból, który tylko przeszkadzał mi w normalnym życiu. Spojrzałem na butelkę wódki, która stała obok mnie, a następnie na tabletki. A co jeśli tak po prostu bym ze sobą teraz skończył? Angela by nie tęskniła, chłopcy szybko by się z tym pogodzili, a fani.. Oni prędko by o mnie zapomnieli i znaleźliby sobie nowego, lepszego idola. A ja nareszcie miałbym święty spokój.

Sięgnąłem po opakowanie, a następnie ułożyłem sobie jego całą zawartość na dłoni. Chyba 15 tabletek, które mi pozostały, połączonych z moją „przyjaciółką” wystarczyło, aby przenieść mnie do raju. Nie zamierzałem pisać żadnych pożegnalnych listów, ponieważ nie dość, że były tandetne, to nie chciałem, aby ludzie użalali się nad moją śmiercią i mnie rozpamiętywali. Gdy miałem już połknąć wszystkie z moich nowych „przyjaciółek”, usłyszałem mój telefon, który niespodziewanie zaczął dzwonić i z każdą sekundą stawał się coraz głośniejszy. Cicho jęknąłem, bo nie chciałem, aby ktokolwiek mnie usłyszał i znowu się wtrącał w to co robiłem. Naprawdę osoba po drugiej stronie miała doskonałe wyczucie czasu, ponieważ przeszkadzała mi w takiej chwili. Może to jakiś znak? Schowałem tabletki z powrotem do opakowania i wyciągnąłem telefon z kieszeni, patrząc się na ekran.. Wyświetlał się na nim jakiś nieznajomy numer, więc pewnie była to jakaś fanka, która cudem dorwała mój numer telefonu i podekscytowana chciała ze mną pogadać, licząc na to, że cudem po jednej rozmowie się w niej zakocham i zostanę jej mężem. Cicho westchnąłem na tą myśl i z niechęcią odebrałem. Kto wiedział, może to jednak było coś ważnego?

- Harry? – odezwał się niepewnie kobiecy głos w telefonie.

- Taa.. – wymruczałem, w myślach modląc się o to, żeby ta rozmowa nie trwała długo, a ja  mógł powrócić do poprzedniego zajęcia.

- Co to ma być? Dlaczego się  tak zachowujesz? Co ty w ogóle robisz? – zapytała ostro dziewczyna, a ja parsknąłem drwiącym śmiechem.

- Ja? Siedzę na wannie i z tobą gadam, chociaż nawet nie wiem w jakim celu. Czego chcesz? – syknąłem do telefonu ze złością. Ta rozmowa choć trwała dopiero od niecałej minuty, trwała już zdecydowanie za długo.

- Musimy poważnie porozmawiać. – odparła moja rozmówczyni, a ja nawet nie wiedziałem o co jej chodzi. O czym chciała niby ze mną pogadać osoba, której nawet nie znałem? O tym, że mnie kocha i jestem jej idolem? Naprawdę nie miałem teraz ani ochoty, ani czasu na takie pogawędki.

- Kim ty w ogóle jesteś? Znamy się? – zapytałem przewracając oczami, będąc znużony całą sytuacją.

- Hmm, ja cię znam. I to bardzo dobrze, a ty.. wydaje mi się, że nie wiesz kim jestem. – oznajmiła dziewczyna, a ja nie wiedziałem do czego zmierza. Skoro powiedziała, że jej się wydaje, a nie że jest pewna tego, że ją znam, to nie miałem już takiej pewności jak wcześniej, że jest zwykłą fanką. – No więc jestem A.. - powiedziała dziewczyna, lecz nie dokończyła, bo  ku mojemu zdziwieniu, rozmowa została nagle przerwana.

Nie wiedziałem czemu, ale nagle zachciałem dowiedzieć się tego, kim była osoba, z którą przed chwilą rozmawiałem. Może wydawała się być zwykłą fanką, to chyba jednak tak nie było. Tylko, że wciąż nie wiedziałem o kim lub czym chciała ze mną poważnie pogadać. Bo raczej „Kocham cię, jestem twoją fanką!!!”, nie zaliczało się do kategorii „poważne”. Poza tym gdyby była miłośniczką naszego zespołu, mogła przecież zadzwonić do kogoś innego niż ja, więc czemu padło na mnie? Ponieważ na pewno była to sprawa związana ze mną, lecz zdecydowanie wykraczała poza stosunki fana do idola, a sięgała czegoś zdecydowanie ważniejszego, czym wydawał się być jakiś aspekt mojego życia prywatnego. Tylko jaki? Na szczęście jednak moje podejrzenia na to, że dziewczyna rozłączyła się czysto przez przypadek, sprawdziły się, bo już chwilę potem znów usłyszałem dźwięk dzwonka mojego telefonu. Tym razem jednak nie zwlekałem z odebraniem go i zrobiłem to od razu.

___________________________________________

Wow. Myślałam, że wyjdzie gorzej, wyszło nawet dobrze. Czy Wy zdajecie sobie sprawę z tego, że został mi do opublikowania już tylko 21 rozdział i epilog? Naprawdę w to nie wierzę. Wow, szybko zleciało od tego stycznia. Rozdział będzie hmm, możliwe, że uda mi się go dodać już w poniedziałek, bo jest krótki. A epilog.. haha, z nim będziecie musieli sobie poczekać, bo nie mam zbytnio weny, aby go napisać. Mam nadzieję, że się podoba. W kolejnym rozdziale Wam powiem o moim kolejnym projekcie w pisaniu. Do następnego razu. xx

7 komentarzy:

  1. Czuje niedostyt. Chce kolejny a zarazem go nie chce bo będzie to ostatni rozdział całej histori, mimo, to nie pozbędziesz się mnie zbyt szybko ponieważ uwielbiam czytac twoje opowiadanie. Ma w sobie coś czego żadne inne nie posiada.
    Mimo to, rozdział jest naprawde świetny, miałam przez chwile przed oczami śmierc Harrego przez co prawie się popłakałam. Naprawde potrafisz wzbudzac emocje u człowieka pisząc rozdział, a to jest wyzwanie.
    No nic, pozostaje mi życzyc ci jedynie weny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze, to brakuje mi słów żeby opisać to, jak się obecnie czuję, jak się czuję po przeczytaniu tego rozdziału. Zgodzę się z koleżanką powyżej, wzbudzasz w czytelniku emocje i to jakie. W każdym rozdziale przewlekała się radość ze smutkiem. Natomiast po przeczytaniu tego rozdziału człowiek może poczuć to co bohater, w tym wypadku Harry... Nie chciałabym żeby ktokolwiek się tak czuł, mimo że na świecie jest zapewne mnóstwo takich osób. Niedosyt też jest, koleżanka powyżej też o tym wspomniała. Jest niedosyt, bo chciałabym trochę dłużej wczuć się w tą historię, a Ty mówisz, a w zasadzie piszesz, że już kończysz, że tylko jeden rozdział, epilog i zwykłe pa. Mimo to, jeżeli będziesz pisała jakieś inne opowiadanie, to daj znać.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czemu wy mi to robicie. Wszystkie blogi mi się kończą.!!!! A TWÓJ NAPRAWDĘ BARDZO LUBIE I MASZ PISAĆ DALEJ BO TO PRZEZ CIEBIE NIE MOGŁAM SIĘ SKUPIĆ BO ROZMYŚLAŁAM NA LEKCJACH CO BĘDZIE Z HARRYM CZY SIĘ POGODZĄ. A teraz ma się to skończyć stanowczo NIE :( A co do rozdziału zgadzam się z dziewczynami. Umiesz wzbudzić emocje w człowieku! On jest po prostu Świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze. Z jednej strony ten rozdział tak cholernie mi się podoba, jest świetnie napisany i dużo w nim emocji i nie mogę się doczekać następnego, a z drugiej strony jest mi smutno że to już koniec, nie mogę uwierzyć że jestem razem z bohaterami praktycznie od początku i niesamowicie się z nimi zżyłam, aż płakać się chce jak pomyślę że to już końcówka tej świetnej historii :") Mam nadzieję, że zdecydujesz się napisać coś jeszcze:)

    OdpowiedzUsuń
  5. [ SPAM ]


    Zapraszam na http://everything-little-things.blogspot.com/, gdzie pojawił się 4 rozdział. Cece jest jednak nieprzewidywalna i postanowiła nie kończyć tego bloga! :) Przepraszam za spam, Cece. ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam to opowiadanie czekam na następny rozdział *.* Zapraszam na mojego bloga o Nelly i One Direction . Jesli ci sie spodoba licze ze go zaobserwujesz i zostawisz komentarz .http://i-know-than-he-is-the-only-one.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń