*perspektywa Angeli*
Odwiedzenie Nowego
Jorku było jednym z moich największych marzeń, zaraz po tym, aby odwiedzić
Paryż i zacząć umawiać się ze swoim idolem. Tamte życzenia się spełniły.
Zupełnie jak to. Od dwóch dni przebywałam w "mieście
które nigdy nie śpi" i
bawiłam się wręcz doskonale. Przyleciałam tu z Amandą, która zatroskana o mnie
i moje beznadziejne samopoczucie związane moim ostatnim spotkaniem z Harrym,
postanowiła zabrać mnie na małą wycieczkę. Aktualnie siedziałyśmy w Central
Parku i rozmawiałyśmy o planach na następne dni.
- Koniecznie
musimy iść jutro na zakupy! - zawołała moja przyjaciółka, a ja przygryzłam
dolną wargę nie będąc pewna tego czy będzie to dobry pomysł.
Może to dziwne,
ale nawet mimo tego, że jestem dziewczyną, nie lubiłam kupować ubrań. Zakupy
były dla mnie wyjątkowo nudnym zajęciem. Zwłaszcza te, gdy nie miałam
konkretnej potrzeby kupowania czegokolwiek. Jednak nawet mimo mojej ogromnej
niechęci wobec tej czynności, nie mogłam teraz odmówić, ponieważ gdyby nie
Amanda, nie siedziałybyśmy w Nowym Jorku, lecz w naszym rodzinnym mieście, bo
na przerwę świąteczną, moi rodzice postanowili na te kilkanaście dni wrócić do
Polski.
- W sumie to
dobrze, przydałoby mi się coś nowego, chętnie z tobą pójdę. - skłamałam, a
rozradowana blondynka rzuciła się na mnie, przytulając mnie.
- Boże, kocham cię
Angela! Jesteś zajebista! Zaraz obgadamy sprawę tego co kupimy, tylko
skoczę kupić sobie coś do picia, dobra? – zapytała Am, a ja kiwnęłam głową na „tak”,
po czym dziewczyna szybko pobiegła do jakiejś kawiarni, która stała jakieś
trzysta metrów od nas.
Czekając na przyjaciółkę, z nudów wyjęłam
telefon z kieszeni, a po odblokowaniu go, na wyświetlaczu pojawiła się tapeta,
na której wciąż widniało moje zdjęcie z Harrym, powstałe w jednym z pierwszych
dni stycznia. Loczek miał dokładnie taką samą tapetę w swoim iPhonie. A
przynajmniej tak mi się wydawało, bo taką miał przed.. Uch, przed naszym
zerwaniem. Mimo tego, że minął od niego już ponad miesiąc, wciąż nie wierzyłam,
że to się mogło stać. Strasznie tęskniłam za Harrym, a on od czasu ostatniej rozmowy
po prostu poddał się w staraniu się o to abym zmieniła zdanie i nie odzywał się
do mnie. W sumie nie powinnam się temu dziwić, bo to w końcu ja zakazałam mu
tego robić. Byłam naprawdę głupia. Chciało mi się płakać, a przecież nie
mogłam, ponieważ obiecałam to Amandzie, która specjalnie zabrała mnie do Nowego
Jorku, abym zapomniała o Hazzie. Całkowicie odcięła mnie też od świata
zabierając mi laptopa i telefon. Chociaż to drugie urządzenie oddawała mi tylko
wtedy, gdy byłyśmy razem, aby mieć pewność, że nie kontaktuję się z Harrym i
nie przeglądam internetu, w poszukiwaniu nowych informacji o jego osobie, więc
praktycznie nie wiedziałam co się teraz działo na świecie. Zablokowałam ekran
komórki i wrzuciłam go z powrotem do torebki, aby dalej nie niszczyć sobie
nastroju.
Jednak kiedy to zrobiłam, niespodziewanie
dostałam sms’a. Byłam w stanie tej osobie złożyć dozgonne gratulacje za jej
wyczucie czasu. Gdy miałam już sięgnąć po telefon, zaczęłam słyszeć co chwilę
odgłos przychodzącej nowej wiadomości, a już po kilkunastu sekundach urządzenie
wpadło w szał przez ciągle otrzymywane smsy. Kiedy wreszcie się uspokoił, pod
odblokowaniu go, ujrzałam komunikat:
„Masz
100 nowych wiadomości od: Harry”
Tak, zmieniłam jego uroczą nazwę w
telefonie z uroczego „Hazza xx” na
zwykłe „Harry”. Nie był już dla mnie
kimś wyjątkowym w moim życiu, a przynajmniej nie chciałam aby był. Chociaż
nawet mimo tego wciąż nie odważyłam się, aby usunąć jego numer telefonu z listy
moich kontaktów. Otworzyłam kilka pierwszych wiadomości, lecz niepotrzebnie, bo
tak naprawdę wystarczyło odczytać mi tylko jednego, ponieważ każdy z nich
posiadał dosłownie taką samą treść.
Od: Harry
Treść: Kocham cię. <3
Czy on do reszty zwariował? Sto sms’ów?
Jeśli teraz ktoś powiedziałby mi, że ten chłopak jest mądry, wyśmiałabym go.
Przecież trzeba być idiotą, aby robić coś takiego. Chociaż w sumie, to było
całkiem miłe. Boże, to nie było całkiem miłe, to było.. Uch, w tej chwili mój
zasób słownictwa był kompletnie do bani, a to całe wydarzenie, wow, nie myślałam,
że Hazza kiedykolwiek byłby zdolny do zrobienia czegoś takiego i jestem
naprawdę zaskoczona. Chociaż nawet mimo tego, nie sądzę aby mogło to zmienić
moje zdanie. Miałam już odpisać na wiadomość, gdy.. sparaliżowało mnie.
Poczułam czyjeś ciepło na swojej szyi. Było to ciepło, które tak dobrze znałam,
a osoba od której ono biło.. Uch, jedynym co moje myśli powtarzały w tej chwili
było tylko to jedno imię. Harry.
- Can we take the same road, two days in the
same clothes? And I know what you’ll say if I make all this pain go. Can
we stop this for a minute..? – śpiewał Loczek do mojego ucha, a gdy umilknął, odwróciłam się w
jego stronę.
- You
know i can tell that your heart isn’t it or with it.. – dokończyłam zwrotkę
piosenki, którą bardziej powiedziałam niż zaśpiewałam, patrząc się chłopakowi
prosto w oczy.
W ich zieleni nie mogłam tak jak zawsze
ujrzeć tego szczęścia, które sprawiało, że moje życie było piękniejszym. Były
one znużone i nieszczęśliwe. Znowu zachciało mi się płakać. Tym razem jednak
dlatego, że doszło do mnie dokładnie w tej chwili to, jaką egoistką byłam w
stosunku do dziewiętnastolatka, którego mimo wszystko wciąż kochałam.
- Harry.. Ja.. Ja chciałabym cię
przeprosić. Jestem, to znaczy.. byłam złą dziewczyną, wiem o tym, ale ja naprawdę
cię wciąż kocham i myślę, że.. – mówiłam patrząc się chłopakowi prosto w oczy,
lecz przy ostatnich słowach spuściłam wzrok bojąc się powiedzieć to co miałam
zamiar. W tej chwili zauważyłam na jego nadgarstkach niewielkie ranki, które zaczęłam
kojarzyć skąd mogły pochodzić, lecz nie chciałam zmieniać tematu ani
doprowadzać Loczka do tego, aby zaczął mi się tłumaczyć. Nie musiał. To
wszystko było usprawiedliwione moją głupotą i tym, że on po prostu kochał mnie
zbyt bardzo. Wzięłam głęboki oddech i po wypuszczeniu go, kontynuowałam swoją
wypowiedź. - Powinniśmy zacząć to wszystko jeszcze raz, od nowa. Dasz mi
jeszcze jedną szansę? – zapytałam patrząc się na szatyna błagalnym wzrokiem.
- To ja powinienem cię przeprosić. To
wszystko nie potoczyłoby się tak gdybym postawił się mankamentowi już podczas
tego głupiego wywiadu.. – odezwał się Hazza, a gdy ja już miałam zaprzeczyć
temu, bo w końcu jego praca również była ważna w jego życiu, a ja po prostu
mogłam to zaakceptować i zareagować inaczej, on tylko zasłonił moje usta ręką. –
Nie mów nic, dobrze? Nieważne jest to co się działo podczas tego idiotycznego
miesiąca podczas naszego rozstania. Co do nowego początku.. Nie będę ci w
stanie odmówić, jeśli tylko obiecasz mi, że już nigdy mnie nie opuścisz.
- Nie mam nic przeciwko temu, aby spędzić
resztę wieczności z tobą. – odpowiedziałam, a następnie namiętnie pocałowałam
na potwierdzenie moich słów. Czyżby to był naprawdę początek naszej nigdy niekończącej
się bajki?
_______________________________________
Przepisywałam na szybko, bo mama od pół godziny zrzędzi mi o tym abym poszła uczyć się geografii. Więc na szybko piszę też plany na moją przyszłość po dodaniu epilogu. Piszę z Anitą (wspominałam o niej kilka wpisów temu) fanfiction o Larrym Stylinsonie (wiem, że nie każdy czytelnik mojego bloga jest Larry shipper, ale uhh, obiecuję że po zakończeniu tamtego opowiadania, wezmę się za pisanie kolejnego, lecz tym razem już z pairingiem hetero), które będzie dodawane tutaj, jak i na tumblr. Pomysł mi się podoba, mam nadzieję że Wy też go polubicie. Akurat z jego dodawaniem nie będzie problemów, bo piszę go na komputerze. Dobra, to już tyle, do napisania. xx
Mimo iż tego nie czytam, ale zamierzam :) <3 To czuję się taka fejmys widząc moje imię :D Ale obiecałam, że przeczytam, nie? To przeczytam :D Przemogę się chodź nie lubię opowiadań "hetero", bo moje shipperowskie serce oddane jest Larry'emu to przeczytam, co nie? :D A i pewnie wiesz, że to ja? Nie :D Kocham Cię, wiesz też nie? :D //zgadnij :D
OdpowiedzUsuńjak zwykle świetny ♥
OdpowiedzUsuńOo :) Zakończenie dosłownie jak z bajki. Super rozdział. Czekam na epilog, a następnie na kolejne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
kocham.........
OdpowiedzUsuń