*piątek, perspektywa Angeli*
Samotne siedzenie na krawężniku na
jakieś ciemnej i pustej, londyńskiej ulicy w sobotnią noc mogłoby wydawać się
naprawdę dziwne, a nawet głupie i lekkomyślne, bo przecież każdy porywacz czy
zboczeniec o dwudziestej trzeciej raczej jeszcze nie śpi. Jednak mnie to nie
obchodziło. Byłam.. Uch, nawet nie potrafiłam określić swoich uczuć. Dzisiejszy
dzień był naprawdę straszny. A zwłaszcza ta część z koncertem One Direction.
Dzięki mojemu niesamowitemu szczęściu okazało się, że nie dość że Vanessa kupiła
bilety VIP, to na dodatek miałyśmy miejsca przy samej scenie, co było dla mnie
wręcz zgubą. Bo tak, Harry od razu nas zauważył i praktycznie każdą z piosenek
śpiewał patrząc się prosto na mnie, a ja speszona unikałam kontaktu wzrokowego
z nim jak tylko mogłam. Ta cała sytuacja była naprawdę krępująca. I na dodatek
łamała mi serce, ponieważ podczas wykonywania tych wszystkich piosenek,
widziałam w zielonych oczach Loczka ogromne pokłady tęsknoty oraz bólu. Lecz mimo
wszystko, wyraźnie zobaczyć można w nich było również to ogromne uczucie jakim
mnie darzył. Zwłaszcza wyglądał na wyjątkowo przygnębionego przy Over Again.
Gdy śpiewał swoją część piosenki, wszystkie uczucia jakie mogłam zauważyć w
jego oczach, stały się jeszcze bardziej widoczne.
Przez to wszystko, po prostu.. rozpłakałam się jak małe
dziecko. Vanessa od razu zareagowała na moje zachowanie, ale i tak widać było
po niej, że była zdziwiona i nie wiedziała o co mi chodzi. Nie dziwiłam się
jej, bo w końcu nic jej nie mówiłam o moim aktualnym życiu uczuciowym, a
rozpłakanie się tak po prostu bez powodu przy takiej piosence nie było możliwe.
Nie potrafiłam się uspokoić aż do końca utworu, nie kontrolując łez
wydobywających się z moich oczu i spływających po policzkach wraz z moim tuszem
do rzęs. Jednak nawet mimo tego, że przez mój płacz wszystko co widziałam było
wyjątkowo rozmazane, zdołałam zauważyć jedno. Harry po moim wybuchu, od razu
odwrócił głowę próbując mnie ignorować poprzez udawanie, że mnie tam wcale nie
ma. Mimo tego, że nieco zabolało mnie jego zachowanie, poczułem się lepiej z
tym, że już jego zielone oczy bacznie mnie nie obserwują i gdyby nie to, że
kolejną piosenką było Little Things, uspokoiłabym się. Lecz w tym przypadku
ponownie wybuchłam płaczem, lecz tym razem na myśl o tych wszystkich wspomnieniach
związanych z Hazzą i tym jak często wieczorami, gdy leżeliśmy przytuleni w jego
salonie na kanapie, śpiewał mi ten utwór do ucha i zapewniał mnie o tym jak
bardzo mnie kocha. Na szczęście przy Teenage Dirtbag udało mi się już ostatecznie
powstrzymać potok łez. Harry jednak swoje zachowanie kontynuował aż do końca
występu.
Po zakończonym show, wraz z Nessą udałyśmy się na
backstage, aby spotkać się z chłopakami. Na szczęście okazało się, że aktualnie
są oni zajęci już przez inne fanki, więc musiałyśmy trochę zaczekać. Byłam
nawet rozluźniona przez pierwsze dziesięć minut, lecz potem zostałam zauważona
przez Loczka, który ponownie zaczął się we mnie wgapiać, a ja chciałam zapaść
się pod ziemię. Po jakichś pięciu minutach pilnej obserwacji przez chłopaka,
zauważyłam, że powiedział coś do dwójki dziewczyn z którymi rozmawiał i
przepraszająco się do nich uśmiechnął, a następnie omijając wszystkie inne
fanki po drodze, zaczął zmierzać w moją stronę. Na ten widok wpadłam w panikę i
rzuciłam szybkie ”Idę do toalety, zaraz
przyjdę”, a następnie prawie że pobiegłam
w stronę wyjścia. I takim sposobem, wędrując przez kilka minut do ”sama nie wiem gdzie”, znalazłam się
tutaj. W środku nocy na pustej drodze, siedząca na zimnym krawężniku, na
dodatek całkowicie nie wiedząca czego chce, ja. W sumie chciałam, a nawet
potrzebowałam tego ciepła i bliskości, które mógł zapewnić mi Harry, ale i tak
wolałam je odrzucić. Sądziłam, że to jedyna właściwa decyzja jaką mogłam podjąć
i że tak będzie lepiej dla nas obojga. Niestety byłam jednym z tych ludzi,
którzy sądzili, że jeżeli coś się wydarzyło, nie ważne czy przypadkowo czy
dzięki naszej woli, musiało się to po prostu zdarzyć i nie miałam prawa tego
zmieniać. A jeśli już bym zachciała, to i tak znowu doszłoby do takiej
sytuacji, która doprowadziła mnie do tego punktu, w którym jestem teraz. Więc
takim przykładem dla mnie, mógł być mój związek z Harrym. Nawet jeżeli zerwałam
z nim przez swoją głupotę, to widocznie było to nam pisane i nawet gdybyśmy do
siebie wrócili, na pewno po jakimś czasie rozstalibyśmy się ponownie. Bolało
mnie to, że naszemu związkowi przyszedł taki los.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni moich spodni i kliknęłam na
ikonkę tworzenia nowej wiadomości tekstowej.
Do: Vanessa
Treść: Nie czekaj na mnie. Źle się czuję
i wróciłam do domu. Idę spać, dobranoc. xx
Po wysłaniu jej zablokowałam komórkę i wciąż trzymając ją w
rękach, podkurczyłam nogi obejmując je rękoma, ponieważ zrobiło mi się trochę
zimno. Włożyłam głowę w szczelinę powstałą między moimi nogami i tułowiem,
zamykając przy tym oczy. Siedziałam tu bez celu jak jakaś wariatka. Chociaż
nie. Czekałam na jakieś zbawienie w postaci kogoś kto by mnie przytulił, nie
pozwalając mojemu sercu dalej rozpadać się na kolejne kawałki, a mi nie pozwalając
na to, abym marzła tutaj sama w tę zimową noc na jakimś krawężniku w bliżej
nieokreślonym miejscu. I chyba moje marne modlitwy zostały wysłuchane, bo po
chwili zaczęłam słyszeć coraz głośniejsze kroki kogoś, kto prawdopodobnie
zmierzał w moją stronę. Lecz po chwili już ucichły, więc pewnie osoba ta skręciła
w jedną z bocznych uliczek. Siedziałam tak nieruchomo w całkowitej ciszy, gdy
po chwili skapnęłam się, że minęło już sporo czasu od mojego przyjścia tutaj.
Podniosłam wzrok odblokowując mój telefon. Za kilkanaście
minut na zegarku miała wybić już pierwsza w nocy. Czyli tak praktycznie była
już niedziela. Nowy dzień, a zarazem kolejny na której nadejście nie miałam ochoty.
Tym bardziej gdy spoglądając na ekran telefonu, zauważyłam że obok moich nóg
znajdują się inne.. które miały na sobie białe Conversy z małym, czarnym
serduszkiem narysowanym w ich rogu. Na ten widok zastygnę łam w miejscu niemo
się w nie wgapiając. Czyli właśnie nadszedł ten moment, którego tak się bałam.
Moment, w którym miałam rozmawiać po raz ostatni z Harrym. Bezdźwięcznie
jęknęłam. Nie chciałam tego, ale musiałam to zrobić. Choćby dla dobra Loczka,
bo w końcu nasz powrót do siebie, a potem obwieszczenie tego całemu światu
przyniosłoby sporo kłopotów. Nie tylko ze strony mankamentu, ale i fanek które
zapewne znienawidziłyby mnie tylko za to, że to ja jestem jego dziewczyną, a
nie one. Wiem, że zabolałoby to Hazzę i musiałby wybierać między mną a fankami,
a jak wiadomo, w tej walce nie mam szans. Przez te dziewięć miesięcy poznałam
go na tyle, aby po prostu to wiedzieć. Ech.. tak, dziewięć miesięcy. Dokładnie
tyle wystarczy dziecku na rozwinięcie się w łonie matki i na narodziny. W
sumie, nasz związek można by porównać do takiego dziecka, lecz.. to nasze, w
wyniku komplikacji urodziło się na tyle słabe, że nie było w stanie zbyt długo
przeżyć i czekała na niego rychła śmierć, która miała nastąpić właśnie dzisiaj.
Podniosłam głowę spoglądając na Harry’ego. Siedział obok mnie. Jego głowa
spoczywała na przedramionach które oparte były o jego podkurczone, w dokładnie
taki sam sposób jak moje, nogi. Był we mnie wpatrzony, lecz z jego oczu, tak
jak podczas wczorajszego koncertu, bił smutek i żal, jakby spodziewał się tego
co zaraz powiem.
- Harry.. – szepnęłam a chłopak w odpowiedzi tylko
westchnął. – Dlaczego tu przyszedłeś? Poza tym.. Jak mnie tu znalazłeś?
- Kręciłem się bez celu po mieście. Chciałem trochę
pomyśleć, a w domu.. No na świeżym powietrzu robi się to lepiej. – odpowiedział
chłopak wzruszając ramionami. – A potem spotkałem ciebie, więc sobie tutaj
siadłem.
- No ale dlaczego?
- Zabronisz mi nawet siąść na krawężniku? – zapytał z
oburzeniem Loczek, próbując jak najlepiej ominąć temat, do którego zmierzałam.
- Nie, ale.. Harry, ile ja mam lat żebyś się ze mną tak
drażnił, co? Boisz się tak bardzo tego, o czym chcę z tobą porozmawiać? –
zadałam pytanie chłopakowi tonem, w którym wyraźnie było słyszeć moje
podirytowanie.
Jednak i tym razem
nie dostałam odpowiedzi. A nawet teraz chłopak odwrócił głowę w drugą stronę,
aby na mnie nie patrzeć. Westchnęłam cicho, bo naprawdę nigdy nie
spodziewałabym się po Hazzie takiego dziecinnego zachowania. W tej chwili nawet
z przeciętnym pięciolatkiem było lepiej się dogadać niż z nim.
- Mógłbyś nie obracać głowy tylko mi powiedzieć prawdę? –
zapytałam podnosząc głos, a Harry powrócił do poprzedniej pozycji i zmarszczył
brwi.
- Prawdę?! – wykrzyczał chłopak przy okazji wybuchając
głośnym, ironicznym śmiechem. – A myślisz, że to co mówiłem ci dwa tygodnie
temu wymyśliłem sobie tak o, bo mi się nudziło?
W tej chwili mnie zamurowało. Nigdy w życiu nie widziałam
Loczka w takim stanie. On nigdy nie krzyczał, nie używał sarkazmu, on.. nie
miał złamanego serca.
- Ja.. Ja… Przepraszam. – wydukałam, a do moich oczu
zaczęły napływać łzy.
- Czy ty nie wyobrażasz sobie jak ja się przez ciebie
czuję? Nie wyobrażasz sobie jak bolała mnie nasza rozmowa, gdy nie chciałaś
mnie słuchać? Jak bolało mnie to, że ze mną zerwałaś? Jak bolało twoje
nieodbieranie moich telefonów? Jak bolał mnie widok ciebie płaczącej na moim
własnym koncercie? – mówił Harry tonem jakby i on za chwilę miał się rozpłakać.
– A teraz tak po prostu mówisz głupie ”przepraszam”
nawet nie wyobrażając sobie jak to bolało i myśląc, że tak po prostu teraz o
wszystkim zapomnę.
- Mogłeś… - odpowiedziałam, lecz nie zdążyłam powiedzieć
nic więcej oprócz tego jednego słowa, bo chłopak mi przerwał swoją kolejną
wypowiedzią.
- Zrobiłem wszystko co mogłem. – wyjęczał cicho spuszczając
swoją głowę w dół. – Ale ty nie chciałaś mnie słuchać..
- Dobra, mogłam cię o nic nie pytać. – powiedziałam wstając
z miejsca. – To i tak nie miało sensu. Nasz związek nie miał sensu.
W odpowiedzi dostałam tylko zdziwione spojrzenie Loczka,
który niezbyt rozumiał dlaczego to mówię. Wydawało mi się, że myślał, że po
tych jego kilku zdaniach zmienię zdanie i zechcę do niego wrócić. I może
chciałam to zrobić, ale nie mogłam. Nie pozwalał mi na to mój rozum. Gdybyśmy
do siebie wrócili, byłoby jeszcze gorzej niż teraz. Lepiej było sobie odpuścić.
- Hazz.. naprawdę nie ma sensu, abyśmy to kontynuowali. Ty
dasz mi spokój. Ja ci dam spokój. Zaczniemy nowe rozdziały w naszych życiach.
Tak będzie lepiej. Nasze światy kłócą się ze sobą. Doskonale o tym wiesz. –
oznajmiłam szeptem, całkiem tak jakbym podświadomie chciała, aby Harry tego nie
usłyszał, a ja mogłabym cofnąć swoje słowa.
Jednak nie chciałam tego zrobić. A Loczek tylko milczał
siedząc w takiej pozycji jak ja, gdy mnie tu znalazł. Wydawało mi się, że płakał,
ale nie sądziłam żeby to było możliwe. Fakt, Hazza był wrażliwy, ale moje słowy
nie wydawały się mi być aż takimi bolesnymi, aby zaczął płakać. Stojąc tak nad
nim przez jakieś pięć minut, zdecydowałam się odejść, bo moja obecność w tym
miejscu nie była już potrzebna, a mi powoli zaczęło się chcieć spać.
Gdy szłam w kierunku mojego domu, przekonałam się na
własnej skórze, że mężczyźni goniący za kobietami i błagający je o to, aby nie
odchodziły, istnieli tylko w filmach. W prawdziwym życiu.. Odwróciłam się za
siebie, a Loczek wciąż siedział skulony na zimnym krawężniku. Taki smutny,
samotny i opuszczony, ze złamanym sercem..
__________________________________________________
I choć ten rozdział mi się podoba (wow!), to nie poprawiałam go, bo nie mam po prostu siły. Spałam dziś tylko jakieś 4 godziny i padam. Mam nadzieję, że jednak nie ma w rozdziale jakichś wielkich błędów. Dzięki za 7 komentarzy. Kolejny będzie w środę/czwartek. xx
Świetny rozdział :) W końcu doczekałam się ich spotkania, hah :)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt :3
SPAM: http://summer-love-with-louis-tomlinson.blogspot.com/ <-- ZAPRASZAM
Popłakałam się.. nie żartuję. Mam chyba zbyt dużą wyobraźnię i po prostu postawiłam siebie na miejscu Angeli. Rozdział super.. serio :) Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3 xx
Zajebisty.!!!! Chciałabym mieć taki talent jak ty.!! :D
OdpowiedzUsuńkocham......
OdpowiedzUsuńŚwieeeetny rozdział. Czekam na kolejny i zapraszam do siebie: http://directionoverload.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń