*perspektywa Harry'ego*
Jak skończony idiota, od jakiejś godziny koczowałem
w samochodzie stojącym pod domem, który odpowiadał adresowi jaki
dostałem dziś rano w sms-ie od dziewczyny o imieniu Lucy. Miała przebywać w nim
szatynka, z którą spędziłem dzisiejszą noc, lecz nawet mimo tego, za nic nie
mogłem przypomnieć sobie jej imienia. Czułem się dziwnie z tym, że miałem oddać
jej torebkę, którą u mnie zostawiła. I nie chodziło mi o sam fakt zwracania jej
zguby, lecz o to jak potraktowałem ją dziś rano. Nie dość, że się na nią
wydarłem, to na dodatek wyrzuciłem z domu. A ona próbowała być miłą, bo w końcu
zrobiła mi śniadanie. Niepotrzebnie na nią naskoczyłem, bo przecież cała wina
leżała po mojej stronie, a nie jej. To ja zaciągnąłem ją do siebie do domu. Ona
po prostu się na to zgodziła i nie zrobiła nic złego. Koniecznie musiałem ją
przeprosić za moje idiotyczne zachowanie. W tym celu chwyciłem torbę dziewczyny
w dłoń i wysiadłem z auta. A po zamknięciu go, ruszyłem w stronę budynku, w
którym mieszkała szatynka, a przynajmniej wydawało mi się, że tak było. W sumie
to było trochę dziwne, że dziewczyna zapomniała o swojej torbie, bo jak można
zapomnieć o czymś, w czym trzyma się dokumenty, klucze, pieniądze i inne
wartościowe rzeczy? Dobra, musiałem się przyznać do tego, że trochę bardzo naskoczyłem
na nią dziś rano, ale przecież gdyby chciała sięgnąć po swoją własność, nie
zabiłbym jej przecież za to. A jeśli faktycznie o niej zapomniała, to mogła
chociaż się po nią wrócić.
W tej chwili zaczęło mi się naprawdę wydawać, że dziewczyna
chciała się ze mną jeszcze raz zobaczyć. Tylko że dużo spokojniejszym i chyba
właśnie dlatego nie przyszła do mnie, a zmusiła mnie do tego, abym to ja ją odwiedził.
Do drzwi frontowych doszedłem bez problemu, bo o dziwo, budynek nie był
ogrodzony. Zapukałem. Cisza. Odczekałem kilka minut i zrobiłem to ponownie. Tym
razem znów nikt się nie pojawił. Kiedy stwierdziłem, że do trzech razy sztuka i
powinienem zapukać jeszcze raz, usłyszałem głośne wołanie z salonu – „Już idę!”. Chwilę potem drzwi się
otworzyły, a w nich pojawiła się znajoma szatynka.
- O, kogo my tu mamy? – zachichotała, a ja pierwszy raz od
dość dłuższego czasu, po prostu się uśmiechnąłem.
- Zapomniałaś torebki. – powiedziałem podnosząc przedmiot
do góry i lekko wprawiając go w ruch, całkiem tak, jakby był wahadłem.
- Och, dziękuję. – odpowiedziała dziewczyna odwzajemniając
mój gest i odebrała z moich rąk zgubę. – Swoją drogą, mam na imię Noemi. Może
wejdziesz do środka?
- Przepraszam, ale nie mogę. Mam ostatnio trochę napięty
grafik. Wiesz o co mi chodzi, ciągłe próby i takie tam. – oznajmiłem przepraszająco
uśmiechając się, a szatynka tylko kiwnęła głową na znak zrozumienia. – Może inny
razem. Do zobaczenia.
Po szybkim rzuceniu ostatnich słów, odwróciłem się na
pięcie i gdy miałem już kroczyć w stronę mojego samochodu, przypomniałem sobie po
co tak właściwie tu przyszedłem i ponownie obróciłem się w stronę Noemi, która
wciąż stała w progu domu.
- No i przepraszam za rano. Poniosło mnie trochę. –
powiedziałem przygryzając górną wargę aby wyglądać nieco niewinniej, bo czułem
się nieco niekomfortowo w tej sytuacji, a nawet było mi nieco wstyd i miałem
nadzieję, że dziewczyna jakoś na mnie nie naskoczy za wydarzenia z rana, lecz
ku mojej uldze, ona tylko na ten widok zachichotała.
- Nie masz za co przepraszać. To jak się zachowałeś było
całkiem normalne. Gdybym się obudziła rano i zobaczyła w swoim domu jakiegoś
obcego faceta, postąpiłabym całkiem tak samo. Poza tym ta twoja dziewczyna
powinna cieszyć się, że ma u swojego boku kogoś takiego jak ty, bo naprawdę
jesteś ideałem!
- Ja? Haha, nie. Nie jestem ideałem. A zwłaszcza nie jestem
nim po zdarzeniach z dzisiejszej nocy. Ideał na pewno by tak nie postąpił. –
powiedziałem cicho wzdychając i spuszczając głowę ze wstydu.
- Hej, przecież ta historia z dzisiejszej nocy była tylko
żartem! – zawołała Noemi śmiejąc się, a ja podniosłem głowę, patrząc się na nią
naprawdę zdezorientowanym wzrokiem. – Do niczego nie doszło. Byłeś tak schlany,
że zabrałam cię do domu, a sama nie wróciłam do siebie, bo po prostu się o
ciebie martwiłam. Oczywiście pominę tu już inną historię o tym, jak przez całą
noc nawijałeś o tej swojej A.. Annie?
- Angeli. – poprawiłem dziewczynę wciąż nie wierząc jej
słowom. – Serio tak było? Na pewno nie żartujesz sobie teraz ze mnie?
- A czemu miałabym kłamać? Jesteś naprawdę dobrym
chłopakiem Harry. Mam nadzieję, że Angela ci wybaczy. Ale teraz cię już nie
zatrzymuję, bo w końcu mówiłeś, że musisz już iść, więc cześć! – zawołała szatynka,
a ja w odpowiedzi tylko pomachałem jej ręką i udałem się do samochodu.
Naprawdę jej słowa poprawiły mi humor. I nawet mimo ostatnich
wydarzeń, znowu powróciła do mnie nadzieja na to, że pogodzę się z Angelą.
*perspektywa
Angeli*
Spojrzałam na telefon, na którym wyświetlał się komunikat o
kolejnych trzydziestu nieodebranych połączeniach. Cicho westchnęłam, bo
doskonale wiedziałam o tym, że były one od Hazzy. Od dnia, w którym świat
okrążyła wiadomość o ponownym zerwaniu Haylor, Loczek wydzwaniał do mnie po
jakieś.. sto razy dziennie? Na samym początku, przy pierwszych dwudziestu
uparcie odrzucałam połączenie, lecz teraz, po prostu wyciszałam telefon
ignorując wszelkie przychodzące połączenia. Nie potrafiłam tak po prostu
odebrać i porozmawiać z Harrym. Co prawda już teraz wiedziałam, że Haylor i tym
razem było tylko pod publikę, ale wciąż nie chciałam wracać do Hazzy. Fakt, tęskniłam
za nim jak wariatka, ale bałam się dać mu kolejną szansę. Nie wiedziałam nawet
dlaczego. Nic nie zrobił, a moje zaufanie do niego tak po prostu bezpowrotnie
zniknęło. Wydawało mi się jednak, że cała wina leżała po mojej stronie. Bo po
prostu wmawiałam sobie bez powodu, że jego związek z Taylor jest prawdziwy, a
potem nagle zaczęłam wierzyć w słowa tej blond zdziry i przez to sama z siebie
nabrałam do niego nieufności. Rozmowa ze Swift była naprawdę czymś co
przewyższało moje oczekiwania. Byłam zdecydowanie zbyt naiwna. Łatwo było też
mnie zranić. Nie sądzę, aby ponowne zaangażowanie się w ten związek miało
jeszcze jakiś sens.
Chciałam skończyć to już na zawsze, a moja przeszłość
wlekła się za mną wciąż przypominając o sobie. Paparazzi, którzy nagle obudzili
się i zorientowali, że to ja jestem tą dziewczyną z lotniska, zaczęli nękać
mnie nawet w drodze do szkoły. A sam Harry ciągle wydzwaniał do mnie, nie dając
mi tak po prostu o sobie zapomnieć. W tej chwili naprawdę żałowałam, że zgodziłam
się iść na koncert One Direction w piątek z Vanessą. Moje spotkanie z Loczkiem
było po prostu nieuniknione, zwłaszcza dlatego, że moja kumpela kupiła bilety VIP,
więc byłam zmuszona w takim układzie spotkać się z członkami zespołu, a więc i
z Hazzą. Chociaż w sumie to dobrze. Powiem mu to wszystko co sądzę o dalszym kontynuowaniem
tej całej gierki związanej z naszym związkiem i tak po prostu raz na zawsze
zakończymy naszą idiotyczną znajomość. Choć naprawdę tego nie chcę, to jednak
jest to jedyne słuszne rozwiązanie. Bo przecież gdyby doszło już do naszego
prawdziwego ujawnienia, nie poradziłabym sobie z tymi wszystkimi obraźliwymi
komentarzami od zazdrosnych Directioners, jak i innych ludzi, oraz z ciągle depczącymi mi po piętach mediami. Show-biznes zdecydowanie nie był miejscem dla mnie i
natychmiastowo musiałam uciec sprzed jego oblicza.
____________________________________________________
Dobra, wyszło zadziwiająco krótko za co Was naprawdę przepraszam. Ten rozdział jest kompletnie beznadziejny. Naprawdę ratowałam go jak tylko mogłam, lecz nie uzyskałam dobrego efektu, bo ogółem nie podoba mi się mój sam pomysł na niego. W sumie ostatnio czuję, że całe to opowiadanie jest beznadziejne i mimo tego, że pisanie ciągle sprawia mi przyjemność, to to co tworzę jest całkowicie bezsensowne i nie trzyma się kupy i jest takie.. zwykłe i nieoryginalne? Ostatnio mam jakiegoś doła związanego z pisaniem. I ogółem czuję się jakbym się wypaliła. Gdyby nie fakt, że całość (oprócz epilogu, bo stary epilog przerobiłam na 21 rozdział) mam już napisaną, zapewne zawiesiłabym bloga. Dobrze, że już zbliżamy się do końca, bo nie dość, że czuję się głupio dodając rozdziały przez to jakie są, to na dodatek mam coraz mniej czasu na to. Zastanawiam się też nad tym czy po skończeniu dodawania tego opowiadania, nie odpuścić sobie z publikowaniem innych na blogu.. :/
kobieto kocham cie jestes niesamowita piszesz nieziemskie rozdziały kocham twojego bloga i czekam na wiecej rozdziałów :) a ten rozdział super ci wyszedł wiec sie nie dołuj i życze weny
OdpowiedzUsuń@ClaudiaRus2
NIE.!!!! Twój blog jest zajebisty piszesz bardzo ciekawie.!! I nawet nie wasz się go zawieszać czy coś.!!!! TWÓJ BLOG JEST ZAJEBISTY>!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJeju jeju jeju jeju! Nie byłam na kompie prawie 2tygodnie, bo miałam wymianę itd. a teraz weszłam i przeczytałam 2 rozdziały za jednym zamachem i stwierdzam, że są świetne :D Nie waż się zawieszać bloga kochana <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam Cię, rozdział jest świetny, nie mogę się doczekać kolejnego, ale szkoda że to już powoli koniec. ♥
OdpowiedzUsuńJak Cię zaraz trzepnę to się ogarniesz. NO ! Jakie beznadziejne ? Jakie nieoryginalne ? Beznadziejny to był mój wygląd bloga. Of course if U know what it does mean xx.
OdpowiedzUsuń_______
Uff cieszę się, że Haroldzina "nie skorzystał" bo bym go chyba wykastrowała ręcznie ! Mam nadzieję, że w następnym już się wszystko wyprostuje :)
@czekaj_kinga
Jesteś świetna, każdy ma chwile słoabości ale nie daj sobie odebrać to co sprawia Ci przyjemność. Publikuj dalej bo wiedź ,że my to czytamy!Uwielbiam twojego bloga od początku, nie bądź taka krytyczna wobec siebie. Przyznam szczerze ,że czytam wiele blogów naraz ale jak któryś mi się nudzi czy przesaje mi się coś podobać po prostu wyrzucam to opowiadanie z ulubionych i więcej na nie nie wchodzę. Na twój zawsze chętnie wracam bo jest jednym z moich ulubionych blogów. DZIĘKUJE <3 / Add
OdpowiedzUsuńRozdział po raz kolejny cudowny ;) Przeczytałam już kilka dni temu, od razu jak dostałam tweet'a :D Czekam na next'a :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3 xx