*sobota, perspektywa Harry'ego*
Nawet mimo tego, że promienie słońca padające na moją twarz zaczęły pobudzać moje wszystkie zmysły do życia, czułem się idealnie. Nie przeszkadzał mi nawet ten okropny ból głowy i suchość w gardle, która objawiła się po hucznym świętowaniu moich dziewiętnastych urodzin, z których praktycznie nic nie pamiętałem. Jedyne co jeszcze kojarzyłem to to, że na imprezie było naprawdę dużo alkoholu, który oczywiście spożywałem w ilościach masowych, próbując bezskutecznie dodzwonić się do Angeli i nawet nie zauważyłem kiedy urwał mi się film. Jednak wydawało mi się, że zaraz po tym musiało dojść do "przełomowej" rozmowy, bo leżąc na łóżku, czułem że jego druga połowa była jeszcze ciepła.
Po głowie zaczęły chodzić mi domysły co mogło się wydarzyć podczas poprzedniej nocy. Może za tysięcznym razem dodzwoniłem się do blondynki, a gdy zacząłem ją przepraszać, ona słodko wyznała mi miłość, a potem pojawiła się przy mnie w klubie? Bo według najnowszych informacji uzyskanych od Louisa, które doprowadziły do naszej kłótni przez którą olał moje urodziny, Angela od kilku dni mieszkała gdzieś w Londynie. A może po naszym cudownym spotkaniu i kilku godzinach udanej zabawy, po prostu wróciliśmy do mojego domu udając, że te dwa tygodnie rozłąki nie miały miejsca? A może teraz zapewne dziewczyna chcąc mi się odwdzięczyć za mój gest sprzed naszego ostatniego spotkania, po prostu wstała wcześniej tylko po to, aby zrobić mi śniadanie? Miałem naprawdę ogromną nadzieję, że tak właśnie było, a Angela siedziała teraz w kuchni robiąc min na przykład.. naleśniki. Tak, miałem teraz ogromną ochotę na naleśniki.
Gdy tak leżałem na łóżku otulony ciepłą kołdrą, domyślając się do tego co mogło się dziać na parterze domu, w którym mieszkałem, usłyszałem odgłos wchodzenia po schodach, a potem dźwięk otwierających się drzwi do mojej sypialni. Naprawdę podekscytowałem się tym, że już za chwilę ujrzę twarz mojej ukochanej. Jednak postanowiłem nie psuć tej chwili i nie otwierać oczu, a tylko po prostu czekać na kolejny ruch dziewczyny. W pewnej chwili poczułem nacisk wywierany na łóżko przez dziewczynę, która na nim siadła i odstawiła talerz z jedzeniem na podłogę wywołując tym cichy stukot. Poczułem również, że zaczęła się ona nade mną nachylać, aby złożyć na moich ustach pocałunek. Gdy to zrobiła, kompletnie nie poczułem się jakoś nadzwyczajnie ani wyjątkowo, co było dziwne, bo zawsze przy pocałunkach z Angelą tak było. Gdy nie zareagowałem, dziewczyna ponowiła swój gest, a gdy chciała wedrzeć się ze swoim językiem do mojej buzi, zdałem sobie sprawę z tego, że osobą która mnie mnie całowała nie była moja ukochana, tylko jakaś nieznajoma od której pachniało na kilometr papierosami, czego wręcz nienawidziłem. W tymże momencie także otworzyłem oczy odskakując od mojej adoratorki, bacznie lustrując ją wzrokiem. Nie była zbyt ładna. Nie wiem co konkretnie było z nią nie tak. Widocznie po prostu nie była w moim guście.
- Mogę wiedzieć to ty robisz w moim domu? - zapytałem oszołomiony, lecz w moim głosie można było słyszeć lekkie poirytowanie. - Na dodatek mnie całując?
- Och, zrobiłam ci śniadanie kocie, mrrr.. - zamruczała szatynka, a ja zmarszczyłem brwi niezadowolony z odpowiedzi jakiej mi udzieliła.
- Skąd się tutaj wzięłaś? - zapytałem, lecz teraz już trochę ostrzej niż wcześniej. Nie chciałem bawić się w żadną dyskusję z osoba, której nie znałem, a w sumie już nie lubiłem.
- Och, jeden z twoich kolegów mnie wczoraj wynajął. Jestem striptizerką i byłam na twoich urodzinach. - odpowiedziała entuzjastycznie brunetka, a ja siedziałem jak wryty gapiąc się na nią z niedowierzaniem podczas słuchania dalszej części jej wypowiedzi. - Odwaliłam moją robotę, a potem ty tak po prostu się do mnie przylepiłeś. Co prawda nigdy nic takiego wcześniej nie robiłam, ale jesteś dość przystojny, więc udało ci się mnie namówić na coś więcej. No i tak trafiliśmy tutaj, a teraz tak po prostu chciałam ci się odwdzięczyć za udaną zabawę w nocy. - mówiła na pozór niewinnie dziewczyna, lecz widać było po niej, że oczekiwała na powtórkę z rozrywki.
Jednak trochę się przeliczyła, bo naprawdę rozjuszyła mnie swoim wyznaniem, więc tym bardziej nie chciałem widzieć jej na oczy, a co dopiero zrobić coś więcej niż zwykłe całowanie bez zobowiązań. Chociaż mimo wszystko, nie potrafiłem dowierzać jej słowom. Nigdy w życiu, nawet po pijaku nie zainteresowałbym się nią. Poza tym za bardzo kochałem Angelę, aby tak po prostu pójść do łóżka z pierwszą lepszą kobietą. Jednak nie zastanawiałem się nad prawdziwością jej słów, zostawiłem tą czynność na później, bo teraz chciałem w jakiś sposób pozbyć się jej z mojego domu, bo z każdym jej kolejnym słowem, coraz bardziej mnie wkurzała.
- Wypad! - wrzasnąłem na cały dom, lecz nawet mimo tego brunetka wciąż stała w miejscu uśmiechając się do mnie. - Nie chcę cię tu widzieć, rozumiesz? Wyjdź z mojego domu albo sam cię stąd wyprowadzę! - krzyczałem, lecz bez żadnego rezultatu, bo ona wciąż tam stała, a w pewnym momencie nawet zaczęła się śmiać.
- Oj, wkurzyłeś się kocie. No ale skoro tak mnie wyganiasz to żegnam. - powiedziała dziewczyna kierując się w stronę wyjścia, a gdy usłyszałem dźwięk zatrzaskujących się za nią drzwi, upadłem z ulgą na łóżko.
Miałem jednak przedwczoraj rację co do tego, że moje dziewiętnaste urodziny były najgorszymi w całym moim życiu. Nie dość, że miałem złamane serce, to na dodatek byłem skłócony z moimi przyjaciółmi, a przed chwilą użerałem się z jakąś striptizerką, którą jak się domyśliłem, zamówił dla mnie Grimshaw, bo taki prezent był dość typowy dla jego osoby. Jednak te wszystkie rzeczy były tylko i wyłącznie z mojej winy, bo nie wydarzyłyby się gdyby nie to, że byłem aż takim idiotą. Najpierw zaplątałem się przy sprawie z Haylor powodując tym, że Angela ze mną zerwała. Potem gdy Louis zaproponował, że może pomóc mi spotkać się z nią, ponieważ właśnie dowiedział się o tym, że wprowadziła się do Londynu, ja oczywiście wywołałem kłótnię o to, że nie jest to jego sprawą, która potem przerodziła się w awanturę z całym zespołem, przez co chłopcy są na mnie śmiertelnie obrażeni, czego wynikiem był fakt, że nie pojawili się nawet na mojej imprezie urodzinowej. No dobrze, wyjątkiem był Niall, który ku mojemu zdziwieniu przyszedł. Irlandczyk zdecydowanie zbyt kochał naszą czwórkę, aby tak po prostu przez kilka dość obraźliwych wyzwisk i wypominanie dość sporej ilości bolesnych rzeczy, olać jednego z nas, zwłaszcza w dniu jego urodzin. Horan był naprawdę dobrym człowiekiem. Mogłem tylko dziękować Bogu za to, że na niego trafiłem w moim życiu i został moim przyjacielem. Jednak wracając do mojego rankingu najżałośniejszych zachowań w całym moim życiu, na kolejnej pozycji była akcja ze striptizerką. Naprawdę teraz żałowałem tego, że już w pierwszej godzinie imprezy doprowadziłem się do takiego stanu. Kompletnie nie wiedziałem przez to co się na niej działo. Nie przypominałem sobie również tego, abym zabrał tą szatynkę do siebie do domu. W tej chwili głośno jęknąłem na cały dom chowając twarz w rękach. Z każdą chwilą, w której mówiłem sobie "nie może być już gorzej", życie coraz mocniej kopało mnie w dupę.
W tej chwili naprawdę był czas, aby przestać to robić i się ogarnąć, bo siedzenie w miejscu i użalanie się nad sobą nawet nie miało sensu. Podniosłem się do pozycji siedzącej, a potem rozejrzałem się wokół siebie po pokoju. Nagle zauważyłem wystający spod szafy stojącej obok okna kawałek torebki.Wstałem z łóżka i podszedłem do tego miejsca, a następnie schyliłem się, aby wyciągnąć przedmiot spod mebla. Domyśliłem się, że torebka należała do mojej brązowowłosej koleżanki, którą wychodzą dziś z mojego domu po prostu jej zapomniała. Zdałem sobie wtedy sprawę z tego, że całkowicie nie znałem jej, więc nawet nie miałem w jaki sposób zwrócić jej zguby. Westchnąłem cicho na ą myśl. Wiedziałem, że nie powinienem tego robić, ale nie miałem zupełnie żadnego innego wyboru. Podniosłem torebkę i wywracając ją o 180 stopni, wysypałem z niej całą zawartość.
Na podłogę podsypała się sterta rachunków, kosmetyczka, klucze, telefon, portfel z którego wypadły dokumenty i jakieś drobniaki, lusterko, szczotka i.. żyletka? Po co striptizerce była żyletka? Podniosłem ją przyglądając się wyjątkowo uważnie jej metalowemu ostrzu. Po chwili bez całkowitego namysłu, wyrzuciłem ją pod łóżko uznając ten przedmiot za całkowicie bezużyteczny dla mnie. Następnie złapałem za telefon i wszedłem w kontakty. Kliknąłem w jeden z nich i napisałem sms'a.
Miałem jednak przedwczoraj rację co do tego, że moje dziewiętnaste urodziny były najgorszymi w całym moim życiu. Nie dość, że miałem złamane serce, to na dodatek byłem skłócony z moimi przyjaciółmi, a przed chwilą użerałem się z jakąś striptizerką, którą jak się domyśliłem, zamówił dla mnie Grimshaw, bo taki prezent był dość typowy dla jego osoby. Jednak te wszystkie rzeczy były tylko i wyłącznie z mojej winy, bo nie wydarzyłyby się gdyby nie to, że byłem aż takim idiotą. Najpierw zaplątałem się przy sprawie z Haylor powodując tym, że Angela ze mną zerwała. Potem gdy Louis zaproponował, że może pomóc mi spotkać się z nią, ponieważ właśnie dowiedział się o tym, że wprowadziła się do Londynu, ja oczywiście wywołałem kłótnię o to, że nie jest to jego sprawą, która potem przerodziła się w awanturę z całym zespołem, przez co chłopcy są na mnie śmiertelnie obrażeni, czego wynikiem był fakt, że nie pojawili się nawet na mojej imprezie urodzinowej. No dobrze, wyjątkiem był Niall, który ku mojemu zdziwieniu przyszedł. Irlandczyk zdecydowanie zbyt kochał naszą czwórkę, aby tak po prostu przez kilka dość obraźliwych wyzwisk i wypominanie dość sporej ilości bolesnych rzeczy, olać jednego z nas, zwłaszcza w dniu jego urodzin. Horan był naprawdę dobrym człowiekiem. Mogłem tylko dziękować Bogu za to, że na niego trafiłem w moim życiu i został moim przyjacielem. Jednak wracając do mojego rankingu najżałośniejszych zachowań w całym moim życiu, na kolejnej pozycji była akcja ze striptizerką. Naprawdę teraz żałowałem tego, że już w pierwszej godzinie imprezy doprowadziłem się do takiego stanu. Kompletnie nie wiedziałem przez to co się na niej działo. Nie przypominałem sobie również tego, abym zabrał tą szatynkę do siebie do domu. W tej chwili głośno jęknąłem na cały dom chowając twarz w rękach. Z każdą chwilą, w której mówiłem sobie "nie może być już gorzej", życie coraz mocniej kopało mnie w dupę.
W tej chwili naprawdę był czas, aby przestać to robić i się ogarnąć, bo siedzenie w miejscu i użalanie się nad sobą nawet nie miało sensu. Podniosłem się do pozycji siedzącej, a potem rozejrzałem się wokół siebie po pokoju. Nagle zauważyłem wystający spod szafy stojącej obok okna kawałek torebki.Wstałem z łóżka i podszedłem do tego miejsca, a następnie schyliłem się, aby wyciągnąć przedmiot spod mebla. Domyśliłem się, że torebka należała do mojej brązowowłosej koleżanki, którą wychodzą dziś z mojego domu po prostu jej zapomniała. Zdałem sobie wtedy sprawę z tego, że całkowicie nie znałem jej, więc nawet nie miałem w jaki sposób zwrócić jej zguby. Westchnąłem cicho na ą myśl. Wiedziałem, że nie powinienem tego robić, ale nie miałem zupełnie żadnego innego wyboru. Podniosłem torebkę i wywracając ją o 180 stopni, wysypałem z niej całą zawartość.
Na podłogę podsypała się sterta rachunków, kosmetyczka, klucze, telefon, portfel z którego wypadły dokumenty i jakieś drobniaki, lusterko, szczotka i.. żyletka? Po co striptizerce była żyletka? Podniosłem ją przyglądając się wyjątkowo uważnie jej metalowemu ostrzu. Po chwili bez całkowitego namysłu, wyrzuciłem ją pod łóżko uznając ten przedmiot za całkowicie bezużyteczny dla mnie. Następnie złapałem za telefon i wszedłem w kontakty. Kliknąłem w jeden z nich i napisałem sms'a.
Do: Lucy
Treść: Cześć. Właścicielka tego telefonu zostawiła
u mnie torebkę. Masz może jej adres? Chciałbym
ją oddać. :)
Chwilę po wysłaniu go, otrzymałem odpowiedź z tym o co prosiłem niejaką Lucy. Zamierzałem oddać nieznajomej szatynce jej zgubę jeszcze dzisiaj, więc już praktycznie wiedziałem, co będę robić przez całą resztę popołudnia.
___________________________________________________
O matko, jeszcze 4 rozdziały do końca. Nie mogę w to uwierzyć, wow. Serio szybko zleciało. Dzięki za 10 komentarzy, rozdział dodam w czwartek/piątek. xx
PS. Jeśli jesteś Larry shipper, zapraszam Cię do przeczytania prologu opowiadania o Larrym, napisanego przez jedną z moich koleżanek, Anitę. *klik*
___________________________________________________
O matko, jeszcze 4 rozdziały do końca. Nie mogę w to uwierzyć, wow. Serio szybko zleciało. Dzięki za 10 komentarzy, rozdział dodam w czwartek/piątek. xx
PS. Jeśli jesteś Larry shipper, zapraszam Cię do przeczytania prologu opowiadania o Larrym, napisanego przez jedną z moich koleżanek, Anitę. *klik*
kocham........
OdpowiedzUsuńCztery do końca ? ! No ty sobie chyba jaja robisz :O Co ja będę czytać ?! No pytam się ?! No dobra, już się ogarnąwszy stwierdzam rozczarowanie... ha ! Pozytywne, no a jakżeby inaczej ? ^^ Tak, wiem mój komentarz nie ma żadnego sensu merytorycznego .Taka już jestem . Tak czy siak, rozdział bardzo mi się podoba, nic nie dzieje się za szybko, ale jednak mam cichą nadzieję, że oni do siebie wrócą.
OdpowiedzUsuń@czekaj_kinga
PS: Zapraszam do siebie, zależałoby mi na Twojej opinii http://the-little-thins-and-me.blogspot.com/
Co jeszcze 4.? No chyba NIE. Twój blog jest świetny i masz go prowadzić jeszcze bardzo długo.!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńo nieee :C
OdpowiedzUsuńale co dobre szybko sie kończy
ahh ... :C
czekam na następny rozdz xxx
Czytałam go dosłownie z taką miną: o_o
OdpowiedzUsuńNieźle. Ciekawe czy do czegoś doszło, oby nie ;|
Czekam na kolejny rozdział x
Pozdrawiam <3
hmmmm... ciekawe...
OdpowiedzUsuńhmm . bardzo ciekawe <3 / zapraszam do mnie : http://price-of-glory.blogspot.com
OdpowiedzUsuń