Obserwatorzy

Rozdział 19: You were like home to me, now I can't recognize this street

*piątek, perspektywa Angeli*

Samotne siedzenie na krawężniku na jakieś ciemnej i pustej, londyńskiej ulicy w sobotnią noc mogłoby wydawać się naprawdę dziwne, a nawet głupie i lekkomyślne, bo przecież każdy porywacz czy zboczeniec o dwudziestej trzeciej raczej jeszcze nie śpi. Jednak mnie to nie obchodziło. Byłam.. Uch, nawet nie potrafiłam określić swoich uczuć. Dzisiejszy dzień był naprawdę straszny. A zwłaszcza ta część z koncertem One Direction. Dzięki mojemu niesamowitemu szczęściu okazało się, że nie dość że Vanessa kupiła bilety VIP, to na dodatek miałyśmy miejsca przy samej scenie, co było dla mnie wręcz zgubą. Bo tak, Harry od razu nas zauważył i praktycznie każdą z piosenek śpiewał patrząc się prosto na mnie, a ja speszona unikałam kontaktu wzrokowego z nim jak tylko mogłam. Ta cała sytuacja była naprawdę krępująca. I na dodatek łamała mi serce, ponieważ podczas wykonywania tych wszystkich piosenek, widziałam w zielonych oczach Loczka ogromne pokłady tęsknoty oraz bólu. Lecz mimo wszystko, wyraźnie zobaczyć można w nich było również to ogromne uczucie jakim mnie darzył. Zwłaszcza wyglądał na wyjątkowo przygnębionego przy Over Again. Gdy śpiewał swoją część piosenki, wszystkie uczucia jakie mogłam zauważyć w jego oczach, stały się jeszcze bardziej widoczne.

Przez to wszystko, po prostu.. rozpłakałam się jak małe dziecko. Vanessa od razu zareagowała na moje zachowanie, ale i tak widać było po niej, że była zdziwiona i nie wiedziała o co mi chodzi. Nie dziwiłam się jej, bo w końcu nic jej nie mówiłam o moim aktualnym życiu uczuciowym, a rozpłakanie się tak po prostu bez powodu przy takiej piosence nie było możliwe. Nie potrafiłam się uspokoić aż do końca utworu, nie kontrolując łez wydobywających się z moich oczu i spływających po policzkach wraz z moim tuszem do rzęs. Jednak nawet mimo tego, że przez mój płacz wszystko co widziałam było wyjątkowo rozmazane, zdołałam zauważyć jedno. Harry po moim wybuchu, od razu odwrócił głowę próbując mnie ignorować poprzez udawanie, że mnie tam wcale nie ma. Mimo tego, że nieco zabolało mnie jego zachowanie, poczułem się lepiej z tym, że już jego zielone oczy bacznie mnie nie obserwują i gdyby nie to, że kolejną piosenką było Little Things, uspokoiłabym się. Lecz w tym przypadku ponownie wybuchłam płaczem, lecz tym razem na myśl o tych wszystkich wspomnieniach związanych z Hazzą i tym jak często wieczorami, gdy leżeliśmy przytuleni w jego salonie na kanapie, śpiewał mi ten utwór do ucha i zapewniał mnie o tym jak bardzo mnie kocha. Na szczęście przy Teenage Dirtbag udało mi się już ostatecznie powstrzymać potok łez. Harry jednak swoje zachowanie kontynuował aż do końca występu.

Po zakończonym show, wraz z Nessą udałyśmy się na backstage, aby spotkać się z chłopakami. Na szczęście okazało się, że aktualnie są oni zajęci już przez inne fanki, więc musiałyśmy trochę zaczekać. Byłam nawet rozluźniona przez pierwsze dziesięć minut, lecz potem zostałam zauważona przez Loczka, który ponownie zaczął się we mnie wgapiać, a ja chciałam zapaść się pod ziemię. Po jakichś pięciu minutach pilnej obserwacji przez chłopaka, zauważyłam, że powiedział coś do dwójki dziewczyn z którymi rozmawiał i przepraszająco się do nich uśmiechnął, a następnie omijając wszystkie inne fanki po drodze, zaczął zmierzać w moją stronę. Na ten widok wpadłam w panikę i rzuciłam szybkie ”Idę do toalety, zaraz przyjdę”, a następnie prawie że pobiegłam w stronę wyjścia. I takim sposobem, wędrując przez kilka minut do ”sama nie wiem gdzie”, znalazłam się tutaj. W środku nocy na pustej drodze, siedząca na zimnym krawężniku, na dodatek całkowicie nie wiedząca czego chce, ja. W sumie chciałam, a nawet potrzebowałam tego ciepła i bliskości, które mógł zapewnić mi Harry, ale i tak wolałam je odrzucić. Sądziłam, że to jedyna właściwa decyzja jaką mogłam podjąć i że tak będzie lepiej dla nas obojga. Niestety byłam jednym z tych ludzi, którzy sądzili, że jeżeli coś się wydarzyło, nie ważne czy przypadkowo czy dzięki naszej woli, musiało się to po prostu zdarzyć i nie miałam prawa tego zmieniać. A jeśli już bym zachciała, to i tak znowu doszłoby do takiej sytuacji, która doprowadziła mnie do tego punktu, w którym jestem teraz. Więc takim przykładem dla mnie, mógł być mój związek z Harrym. Nawet jeżeli zerwałam z nim przez swoją głupotę, to widocznie było to nam pisane i nawet gdybyśmy do siebie wrócili, na pewno po jakimś czasie rozstalibyśmy się ponownie. Bolało mnie to, że naszemu związkowi przyszedł taki los.

Wyciągnęłam telefon z kieszeni moich spodni i kliknęłam na ikonkę tworzenia nowej wiadomości tekstowej.

Do: Vanessa
Treść: Nie czekaj na mnie. Źle się czuję
i wróciłam do domu. Idę spać, dobranoc. xx

Po wysłaniu jej zablokowałam komórkę i wciąż trzymając ją w rękach, podkurczyłam nogi obejmując je rękoma, ponieważ zrobiło mi się trochę zimno. Włożyłam głowę w szczelinę powstałą między moimi nogami i tułowiem, zamykając przy tym oczy. Siedziałam tu bez celu jak jakaś wariatka. Chociaż nie. Czekałam na jakieś zbawienie w postaci kogoś kto by mnie przytulił, nie pozwalając mojemu sercu dalej rozpadać się na kolejne kawałki, a mi nie pozwalając na to, abym marzła tutaj sama w tę zimową noc na jakimś krawężniku w bliżej nieokreślonym miejscu. I chyba moje marne modlitwy zostały wysłuchane, bo po chwili zaczęłam słyszeć coraz głośniejsze kroki kogoś, kto prawdopodobnie zmierzał w moją stronę. Lecz po chwili już ucichły, więc pewnie osoba ta skręciła w jedną z bocznych uliczek. Siedziałam tak nieruchomo w całkowitej ciszy, gdy po chwili skapnęłam się, że minęło już sporo czasu od mojego przyjścia tutaj.

Podniosłam wzrok odblokowując mój telefon. Za kilkanaście minut na zegarku miała wybić już pierwsza w nocy. Czyli tak praktycznie była już niedziela. Nowy dzień, a zarazem kolejny na której nadejście nie miałam ochoty. Tym bardziej gdy spoglądając na ekran telefonu, zauważyłam że obok moich nóg znajdują się inne.. które miały na sobie białe Conversy z małym, czarnym serduszkiem narysowanym w ich rogu. Na ten widok zastygnę łam w miejscu niemo się w nie wgapiając. Czyli właśnie nadszedł ten moment, którego tak się bałam. Moment, w którym miałam rozmawiać po raz ostatni z Harrym. Bezdźwięcznie jęknęłam. Nie chciałam tego, ale musiałam to zrobić. Choćby dla dobra Loczka, bo w końcu nasz powrót do siebie, a potem obwieszczenie tego całemu światu przyniosłoby sporo kłopotów. Nie tylko ze strony mankamentu, ale i fanek które zapewne znienawidziłyby mnie tylko za to, że to ja jestem jego dziewczyną, a nie one. Wiem, że zabolałoby to Hazzę i musiałby wybierać między mną a fankami, a jak wiadomo, w tej walce nie mam szans. Przez te dziewięć miesięcy poznałam go na tyle, aby po prostu to wiedzieć. Ech.. tak, dziewięć miesięcy. Dokładnie tyle wystarczy dziecku na rozwinięcie się w łonie matki i na narodziny. W sumie, nasz związek można by porównać do takiego dziecka, lecz.. to nasze, w wyniku komplikacji urodziło się na tyle słabe, że nie było w stanie zbyt długo przeżyć i czekała na niego rychła śmierć, która miała nastąpić właśnie dzisiaj. Podniosłam głowę spoglądając na Harry’ego. Siedział obok mnie. Jego głowa spoczywała na przedramionach które oparte były o jego podkurczone, w dokładnie taki sam sposób jak moje, nogi. Był we mnie wpatrzony, lecz z jego oczu, tak jak podczas wczorajszego koncertu, bił smutek i żal, jakby spodziewał się tego co zaraz powiem.

- Harry.. – szepnęłam a chłopak w odpowiedzi tylko westchnął. – Dlaczego tu przyszedłeś? Poza tym.. Jak mnie tu znalazłeś?

- Kręciłem się bez celu po mieście. Chciałem trochę pomyśleć, a w domu.. No na świeżym powietrzu robi się to lepiej. – odpowiedział chłopak wzruszając ramionami. – A potem spotkałem ciebie, więc sobie tutaj siadłem.

- No ale dlaczego?

- Zabronisz mi nawet siąść na krawężniku? – zapytał z oburzeniem Loczek, próbując jak najlepiej ominąć temat, do którego zmierzałam.

- Nie, ale.. Harry, ile ja mam lat żebyś się ze mną tak drażnił, co? Boisz się tak bardzo tego, o czym chcę z tobą porozmawiać? – zadałam pytanie chłopakowi tonem, w którym wyraźnie było słyszeć moje podirytowanie.

Jednak i  tym razem nie dostałam odpowiedzi. A nawet teraz chłopak odwrócił głowę w drugą stronę, aby na mnie nie patrzeć. Westchnęłam cicho, bo naprawdę nigdy nie spodziewałabym się po Hazzie takiego dziecinnego zachowania. W tej chwili nawet z przeciętnym pięciolatkiem było lepiej się dogadać niż z nim.

- Mógłbyś nie obracać głowy tylko mi powiedzieć prawdę? – zapytałam podnosząc głos, a Harry powrócił do poprzedniej pozycji i zmarszczył brwi.

- Prawdę?! – wykrzyczał chłopak przy okazji wybuchając głośnym, ironicznym śmiechem. – A myślisz, że to co mówiłem ci dwa tygodnie temu wymyśliłem sobie tak o, bo mi się nudziło?

W tej chwili mnie zamurowało. Nigdy w życiu nie widziałam Loczka w takim stanie. On nigdy nie krzyczał, nie używał sarkazmu, on.. nie miał złamanego serca.

- Ja.. Ja… Przepraszam. – wydukałam, a do moich oczu zaczęły napływać łzy.

- Czy ty nie wyobrażasz sobie jak ja się przez ciebie czuję? Nie wyobrażasz sobie jak bolała mnie nasza rozmowa, gdy nie chciałaś mnie słuchać? Jak bolało mnie to, że ze mną zerwałaś? Jak bolało twoje nieodbieranie moich telefonów? Jak bolał mnie widok ciebie płaczącej na moim własnym koncercie? – mówił Harry tonem jakby i on za chwilę miał się rozpłakać. – A teraz tak po prostu mówisz głupie ”przepraszam” nawet nie wyobrażając sobie jak to bolało i myśląc, że tak po prostu teraz o wszystkim zapomnę.

- Mogłeś… - odpowiedziałam, lecz nie zdążyłam powiedzieć nic więcej oprócz tego jednego słowa, bo chłopak mi przerwał swoją kolejną wypowiedzią.

- Zrobiłem wszystko co mogłem. – wyjęczał cicho spuszczając swoją głowę w dół. – Ale ty nie chciałaś mnie słuchać..

- Dobra, mogłam cię o nic nie pytać. – powiedziałam wstając z miejsca. – To i tak nie miało sensu. Nasz związek nie miał sensu.

W odpowiedzi dostałam tylko zdziwione spojrzenie Loczka, który niezbyt rozumiał dlaczego to mówię. Wydawało mi się, że myślał, że po tych jego kilku zdaniach zmienię zdanie i zechcę do niego wrócić. I może chciałam to zrobić, ale nie mogłam. Nie pozwalał mi na to mój rozum. Gdybyśmy do siebie wrócili, byłoby jeszcze gorzej niż teraz. Lepiej było sobie odpuścić.

- Hazz.. naprawdę nie ma sensu, abyśmy to kontynuowali. Ty dasz mi spokój. Ja ci dam spokój. Zaczniemy nowe rozdziały w naszych życiach. Tak będzie lepiej. Nasze światy kłócą się ze sobą. Doskonale o tym wiesz. – oznajmiłam szeptem, całkiem tak jakbym podświadomie chciała, aby Harry tego nie usłyszał, a ja mogłabym cofnąć swoje słowa.

Jednak nie chciałam tego zrobić. A Loczek tylko milczał siedząc w takiej pozycji jak ja, gdy mnie tu znalazł. Wydawało mi się, że płakał, ale nie sądziłam żeby to było możliwe. Fakt, Hazza był wrażliwy, ale moje słowy nie wydawały się mi być aż takimi bolesnymi, aby zaczął płakać. Stojąc tak nad nim przez jakieś pięć minut, zdecydowałam się odejść, bo moja obecność w tym miejscu nie była już potrzebna, a mi powoli zaczęło się chcieć spać.

Gdy szłam w kierunku mojego domu, przekonałam się na własnej skórze, że mężczyźni goniący za kobietami i błagający je o to, aby nie odchodziły, istnieli tylko w filmach. W prawdziwym życiu.. Odwróciłam się za siebie, a Loczek wciąż siedział skulony na zimnym krawężniku. Taki smutny, samotny i opuszczony, ze złamanym sercem..

__________________________________________________

I choć ten rozdział mi się podoba (wow!), to nie poprawiałam go, bo nie mam po prostu siły. Spałam dziś tylko jakieś 4 godziny i padam. Mam nadzieję, że jednak nie ma w rozdziale jakichś wielkich błędów. Dzięki za 7 komentarzy. Kolejny będzie w środę/czwartek. xx

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :) W końcu doczekałam się ich spotkania, hah :)
    Wesołych Świąt :3


    SPAM: http://summer-love-with-louis-tomlinson.blogspot.com/ <-- ZAPRASZAM

    OdpowiedzUsuń
  2. Popłakałam się.. nie żartuję. Mam chyba zbyt dużą wyobraźnię i po prostu postawiłam siebie na miejscu Angeli. Rozdział super.. serio :) Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam <3 xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty.!!!! Chciałabym mieć taki talent jak ty.!! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świeeeetny rozdział. Czekam na kolejny i zapraszam do siebie: http://directionoverload.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń