Obserwatorzy

Rozdział 15: You should look at your own life instead of looking into mine

*środa, perspektywa Angeli*

Przed chwilą wróciłam ze szkoły. Byłam kompletnie wykończona, więc leżałam na łóżku. Niestety nie mogłam zasnąć przez dzisiejsze wydarzenie. Vanessa poprosiła mnie o to, abym poszła z nią za tydzień na koncert One Direction, który otwiera trasę promującą ich nowy album. Nawet zdobyła bilety vip, aby specjalnie ich spotkać. Naprawdę nie chciałam tego robić. Moje stosunki z zespołem ostatnio stały pod znakiem zapytania, a zwłaszcza te z Harrym. Nie chciałam go widzieć zanim sobie tego wszystko nie wytłumaczymy. Jednak Vanessa nie wiedziała o tym. Ona kompletnie nie miała pojęcia o tym, że znam całą piątkę jej idoli, a nawet że chodziłam z jednym z nich. Zważając na ostatnie wydarzenia było to naprawdę dziwne. Mimo wszystko, pasowało mi to, ponieważ miałam pewność, że chociaż jedna osoba w tej szkole lubi mnie za to jaka jestem, a nie za to, że znam One Direction. I naprawdę nie chciałam tego zmieniać, więc moją znajomość z zespołem wolałam przed nią po prostu ukryć. Nie mogłam zobaczyć się też z nimi w takich okolicznościach. Zapewne gdyby Harry mnie zobaczył, od razu zechciałby ze mną porozmawiać przez co Nessa na pewno dowiedziałabym się o naszej znajomości. Miałam dwa wyjścia, lecz mogłam wybrać tylko jedno. Wywinąć się od spotkania z 1D za kulisami lub po prostu pogadać z Loczkiem i wszystko wyjaśnić. Byłam jednak zmuszona wybrać drugą opcję, bo przecież moja kumpela na pewno nie darowałaby mi ucieczki, a co dopiero samego niepójścia na koncert. Obróciłam głowę na bok spoglądając na telefon.

Podniosłam się do pozycji siedzącej i wzięłam go do ręki. Szybko wybrałam z kontaktów Hazzę i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Nie czekałam długo na odpowiedź, lecz głos który usłyszałam po drugiej stronie, na sto procent nie należał do Harry'ego. Była to jakaś dziewczyna. Na dodatek musiałam ją znać, bo rozpoznawałam ten głos, lecz nie mogłam sobie przypomnieć do kogo on należy.

- Halo? - usłyszałam głos osoby, z którą rozmawiałam w telefonie.

- Ee.. Harry? - zapytałam niepewnie. I nawet głupio, bo doskonale przecież wiedziałam, że to nie on.

- Och, to ty skarbie. - powiedziała kpiąco dziewczyna. - Trafiłaś na zły moment, bo twój, to znaczy mój chłopak bierze prysznic.

- Co?! - zapytałam nie bardzo wiedząc o co chodzi. Jednak już po chwili przypomniałam sobie, że osoba, z którą rozmawiałam była Taylor Swift, bo w końcu miała taki głos i.. Uch, nazwała Hazzę swoim chłopakiem.

- Słonko, wiem że to usłyszałaś. I to nawet wyraźnie. Jednak powtórzę to jeszcze raz. Harry jest moim chłopakiem.

- Przecież on.. - powiedziałam, lecz nie zdążyłam, ponieważ dziewczyna chamsko mi przerwała w połowie zdania.

- Nie. Ty z nim zerwałaś. - triumfalnie oznajmiła Taylor, wrednie śmiejąc się do telefonu. - Chociaż i tak podejrzewam, że on zrobiłby to już niedługo, gdyby nie to, że Ty byłaś pierwsza.

- Niby dlaczego? - zapytałam ze zdziwieniem. Kompletnie nie wiedziałam jakie ona miała podstawy, aby tak sądzić.

- Jeszcze się pytasz? Boże, z kim ja rozmawiam. - mówiła Swift ciągle śmiejąc się do siebie. - Nie dość, że jesteś idiotką, która go nudziła to nawet nie pozwalałaś się mu dotknąć. Skarbie, on też ma własne potrzeby. A to, że ich nie potrafiłaś zaspokoić to już całkiem inna bajka.

- Ale przecież.. - zaczęłam mówić, lecz blondynka ponownie przerwała moją wypowiedź.

- Ech.. jesteś taka młoda i głupia. Może coś ci powiem. On cię miał tylko jako odskocznię od świata, którą mógł się zabawić weekendami. Ale że jesteś beznadziejna to się tobą znudził. Więc może spadaj na plac zabaw pobawić się lalkami Barbie, zamiast wtrącać się w życie dorosłych ludzi? Nie należysz do tego świata. I nigdy nie będziesz, więc lepiej sobie odpuść. Nie zasługujesz na Harry'ego. I w sumie nawet dobrze o tym wiesz. - w tej chwili dziewczyna przerwała, a po kilku sekundach kontynuowała, mówiąc dużo szybciej niż wcześniej, a w jej głowie można było usłyszeć nutkę.. niepokoju? - Lepiej spływaj, bo każdy ma cię już dość. Mam nadzieję, że się od nas odwalisz. Inaczej tego po prostu pożałujesz. Żegnam.

Po zakończeniu swojej długiej wypowiedzi Swift rozłączyła się, a ja padłam jak długa na swoje łóżko rzucając telefon na podłogę. Chciało mi się płakać. Wtuliłam się w poduszkę, cicho łkając w nią. Było mi naprawdę źle. Naprawdę nie wyobrażałam sobie, że to wszystko tak się skończy. Myślałam, że Harry wybierze mnie, a nie Taylor. Okazało się, że wolał ją.  Rozumiem, że jest dużo lepsza ode mnie pod każdym względem, ale dlaczego to wszystko musiało się tak potoczyć? Co ja takiego złego zrobiłam żeby na to sobie zasłużyć? Dlaczego muszę cierpieć?

*perspektywa Harry'ego*

Byłem już wyjątkowo zmęczony moim życie. Moje ostatnie dni wyglądały zupełnie tak samo. Ciągłe próby i wywiady, a potem nudne randki z Taylor w towarzystwie rzeszy paparazzich. Zwłaszcza cały dzisiejszy dzień spędziłem na udawaniu przykładnej i zakochanej w sobie pary z blondynką, a przed wieczorną kolacją, która również miała być na pokaz, postanowiłem że wstąpimy do mojego domu, ponieważ chciałem wziąć orzeźwiający prysznic przed kolejnymi kilku godzinami katorgi w towarzystwie Swift. Jednak podczas niego, wydawało mi się, że słyszałem jakieś głosy dobiegające z salonu. Po skończeniu prysznica, postanowiłem zajrzeć do Taylor, aby dowiedzieć się z kim rozmawiała, bo raczej nie było nikogo w moim domu oprócz niej. Jednak po otworzeniu drzwi od łazienki, od razu je zamknąłem. Zrobiłem to, ponieważ uświadomiłem sobie, że jestem całkiem nagi.. Fakt, nigdy nie miałem problemów z pokazywaniem ludziom tego co mam pod bielizną, a nawet to lubiłem, bo czułem się dzięki temu w jakiś sposób wolny, to jednak nie chciałem aby wkraczała ona w granice mojej prywatności. Po prostu nie lubiłem jej i traktowałem ją jak jakąś obcą, więc to raczej nie byłoby okej, gdybym  zaczął paradować bez ubrań przed kimś kogo nie znam. 

Po założeniu na siebie z powrotem ubrań, spojrzałem w lustro. Nie wyglądałem zbyt dobrze. Byłem cały blady, a moje włosy były jeszcze w gorszym nieładzie niż zazwyczaj. Męczyłem się moim aktualnym życiem, a zwłaszcza tą częścią poświęconą spotykaniu się z Amerykanką. Westchnąłem cicho pod nosem na myśl co mnie jeszcze czekało. W tej chwili postanowiłem, że skończę tą dzisiejszą "randkę", ponieważ nie miałem już na nic siły. Wyszedłem z łazienki, prosto kierując się w stronę salonu, w którym zastałem Taylor siedzącą na kanapie. Dziewczyna już chwilę po zobaczeniu mnie zaczęła się przyjaźnie uśmiechać w moją stronę. Mimo tego spiorunowałem ją wzrokiem, ponieważ byłem zły, zmęczony i nie miałem już na nic ochoty. 

- Przykro mi, ale nie jestem w stanie nigdzie już dziś z tobą iść. - rzuciłem od niechcenia kierując się w stronę kuchni, która była połączona z salonem.

- Co?! - usłyszałem głos Taylor, lecz nie odwróciłem się. Zamiast tego, będąc już w kuchni wziąłem jabłko ze stołu.

- Jestem zbyt zmęczony na cokolwiek. - odpowiedziałem wzruszając ramionami i opierając się o blat kuchenny, wgryzłem się w owoc.

- No i co z tego? - zapytała blondynka z wyrzutem. - Twój menadżer kazał nam iść dziś na kolację z Louisem i Eleanor. Nie możemy jej tak po prostu odwołać!

- Możemy. Louis nawet się pewnie ucieszy, że nie musi się znowu bawić w jakieś bezsensowne randki z Eleanor. Serio zastanawiam się czemu mangament wciąż każe mu z nią chodzić, skoro sprawa z Larrym się skończyła. 

- Boże, Harry, nie zmieniaj tematu na ich związek. Co niby powie mangament na to, że nie pojawimy się dziś w restauracji?

- Mam ich gdzieś. - powiedziałem znowu wzruszając ramionami, przeżuwając kawałek jabłka, który właśnie miałem w ustach. - Swoją drogą, z kim rozmawiałaś, gdy byłem pod prysznicem?

- Emm.. Ja.. Em... - dziewczyna zaczęła się plątać, lecz po chwili opamiętała się i sensownie dokończyła zdanie. - Z nikim. 

- Myślałem, że słyszałem głosy. - powiedziałem ze zdziwieniem znów wgryzając się w owoc.

- Wydawało ci się. - odpowiedziała blondynka z uprzejmym uśmiechem, na którego widok tylko westchnąłem. - No dobra. Więc okej. Jesteś zmęczony. Pójdę już, pa.

- Spoko, cześć. - rzuciłem szybko, głosem całkowicie wyprutym z emocji, lecz tak naprawdę w środku czułem ulgę, że nareszcie uwolnię się od tej dziewczyny.

Gdy usłyszałem odgłos zatrzaskujących się drzwi, wypuściłem głośno z siebie powietrze z ulgą, po czym wyrzuciłem ogryzek po jabłku do kosza na śmieci. Udałem się z powrotem do salonu. Byłem nareszcie sam. Od kilku dni desperacko czekałem na tą chwilę i właśnie ona nastąpiła. Siadłem na kanapie. Mogłem jeszcze poczuć zapach perfum Taylor, którego nie lubiłem, bo przypominał mi on jej osobę i to, że jestem zmuszony udawać jej chłopaka. A naprawdę wolałem przez ten czas spędzony z nią, widzieć się z kimś zupełnie innym. Kimś, kto niestety nawet nie chciał o mnie słyszeć.

______________________________________________

No i jak obiecałam, dostajecie rozdział w weekend. Podsumowując, jest on.. hmm.. średni. Bywały lepsze. Jednak skoro podobał się Wam poprzedni (Boże, znowu dziękuję za te 10 komentarzy. Chyba Was wcześniej nie doceniałam myśląc, że to więcej się nie powtórzy), to ten również powinien przypaść Wam do gustu. Kolejny postaram się dodać w środę. Do napisania, xx

7 komentarzy:

  1. Tay, Tay, Tay... Co za "niegrzeczna dziewczynka". Mam jednak nadzieję, że wszystko w końcu się ułoży. Kocham Twojego bloga. Czekam na kolejny rozdział xx
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. nic tylko rzucać cegłą w kierunku tej wstrętnej blondyny -.-

    OdpowiedzUsuń
  3. aaale suka z Taylor ;/ zepsuła mi humor, przecież Hazz powinien być z Angelą! ;> Świetny rozdział, już się nie mogę doczekać kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbia to opowiadanie ! <3 świetny, czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  5. bitch taylor, lubię to ;*

    ~kysio

    OdpowiedzUsuń
  6. ale zołza z tej Taylor S ..
    swietny rozdział! c:
    ale smutaśn :c ja chce znowu Angele i Hazzę !!!
    chcęęęęęęęę !!! :c
    czekaaaam xxx

    http://if-you-walk-away.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń