*sobota, perspektywa Angeli*
Czułam się wyjątkowo senna i niewyspana. Tej nocy położyłam się naprawdę późno do łóżka. Chciałam ponownie zasnąć, ale promienie styczniowego słońca, które wpadając przez okno padały prosto na moją twarz, tylko mi w tym przeszkadzały. Było mi cudownie ciepło i nie zamierzałam przynajmniej do obiadu ruszać się z łóżka. Nawet mimo tego, że Harry'ego nie było obok mnie, ponieważ obudził się zapewne dużo wcześniej niż ja, czułam się naprawdę szczęśliwa. Kiedy obróciłam się na drugi bok, aby zmniejszyć dostęp światła do moich oczu i kontynuować wspominanie wczorajszego dnia oraz myślenie nad tym, że już niedługo cały świat dowie się o tajemnicy skrywanej przed całym światem przeze mnie i Loczka, będącej naszym związkiem, który o ile dobrze pamiętam, rozpoczął się dokładnie osiem miesięcy temu. Gdy tak leżałam z zamkniętymi oczami i rozmyślałam na przyjemne tematy, powoli zaczęłam zapadać z powrotem w krainę snu. Jednak i tym razem coś mi przeszkodziło. A to "coś" było "kimś", kto od kilku sekund obdarowywał mnie mokrymi, ale bardzo przyjemnymi i ciepłymi całusami na siłę chcąc mnie rozbudzić. Lecz im dłużej to robił, tym bardziej nie chciało mi się wstawać. Jednak chwilę potem otworzyłam oczy, a zaledwie kilka centymetrów przed nimi ujrzałam nachylającego się nade mną Harry'ego, który uroczo się do mnie uśmiechał. Zamknęłam z powrotem oczy.
Prosilam Boga o to, aby nie okazało się, że to wszystko było tylko snem, a ostatnie osiem miesięcy spędzone z moim chłopakiem było tylko wytworem mojej głupiej wyobraźni. Nagle poczułam czyjś ciepły oddech na moim uchu. No nie, teraz gdyby się okazało, że to mój kot, który po prostu polizał mnie w tamtym miejscu, naprawdę straciłabym jakiekolwiek chęci do życia. Chociaż chwila. Ten ktoś, od kogo pochodziło to ciepło, nie mógł być moim kotem, ponieważ nie posiadałam kota. Nawet mimo tego, że tak bardzo kochałam te stworzenia, było to po prostu niemożliwe, ponieważ miałam na nie niestety alergię. Nagle poczułam jakieś smyranie po mojej prawej ręce. Czyżby to było jakieś inne z moich zwierząt? Boże, Angelika, uspokój się. Ty nie masz żadnych zwierząt, a związek z Harrym nie jest częścią twojej wyobraźni tylko czymś rzeczywistym, co dzieje się naprawdę - powiedziałam do siebie w duchu próbując się uspokoić. Jednak już kilka sekund później, przeszyły mnie gorące dreszcze, które tak bardzo kochałam, bo były wywoływane przez..
- Angie, kocham cię. - usłyszałam czuły szept Hazzy. - Ale naprawdę powinnaś już się obudzić. Jest już jedenasta, a ja zrobiłem śniadanie..
Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się, co Loczek od razu odwzajemnił, a potem ponownie obdarował mnie jednym z tych jego słodkich pocałunków, lecz tym razem ten, wylądował na moich ustach. Uwielbiałam, gdy to robił, gdy dotykał moich warg swoimi, ponieważ towarzyszyło temu zawsze niesamowite uczucie. Jego pocałunki były wyjątkowe, zawsze przypominały mi nasze pierwsze spotkanie w Paryżu, które zapoczątkowało naszą wspólną historię.
- No więc, co dziś mamy na śniadanie? - zapytałam, gdy oderwałam się w momencie, w którym chłopak poprosił o wstęp do moich ust lekko przygryzając dolną wargę.
W odpowiedzi, Harry podniósł z podłogi tacę, na której mogłam znaleźć talerz z tostami, mandarynki, winogrona i jakiś sok, chyba jabłkowy.
- No więc jak ci się spało, Angie? - zapytał chłopak kolejny raz uśmiechając się w moją stronę.
Zdziwiło mnie to, że nazwał mnie Angie. Zawsze mówił na mnie Angela, Angelika, czasem używał pieszczotliwych nazw w stylu kochanie czy słonko, jednak nigdy nie mówił na mnie Angie, co brzmiało naprawdę dobrze. Sądziłam, że powinien nazywać mnie tak zdecydowanie częściej.
- No dobrze. Tylko, że trochę krótko. Wydaje mi się, że przydałyby się jakieś zasłony w oknach czy coś, bo to słońce nie daje mi spać. - odpowiedziałam ziewając przy tym, po czym sięgnęłam po tosta i zaczęłam go jeść.
- Musisz po prostu spać wcześniej, a nie marudzić! - zachichotał chłopak, a ja spojrzałam się na niego z udawaną kpiną.
- No to może najpierw mi pozwól to zrobić, co? - powiedziałam z udawanym oburzeniem.
Jednak nie trwało ono długo, bo już chwilę potem odwdzięczyłam się za śniadanie Loczkowi soczystym buziakiem prosto w usta, a on pociągnął mnie za rękę do siebie wywracając przy tym tacę leżącą na moich kolanach, przez co aktualnie byliśmy mokrzy, ponieważ stał na niej sok, który wylądował na naszych ubraniach. Jednak nawet to nie przeszkodziło nam w porannych pieszczotach przy śniadaniu, które ostatecznie wylądowało porozrzucane po całym pokoju.
* * *
Zaraz po śniadaniu, Harry zabrał mnie na krótki spacer. Będąc w niewielkim parku niedaleko mojego hotelu, do którego chodziliśmy bardzo często, ponieważ rzadko kiedy pojawił się w nim ktokolwiek oprócz nas, więc był czysty od jakichkolwiek paparazzi czy fanów i mogliśmy w nim zachowywać się jak normalna para, rozmawialiśmy o naszych planach na jutrzejszy dzień.
- Harry, odwiózłbyś mnie jutro na lotnisko? - zapytałam słodko mrugając oczami.
- Przepraszam, nie mogę. Jutro zespół ma wywiad z jakąś zagraniczną stacją telewizyjną, więc nie mam zbytnio czasu.. - odpowiedział Loczek, po czym cicho wzdychnął. - Wiem, że bardzo chciałaś kontynuować swój lotniskowy plan, ale dobrze wiesz, że moja kariera też jest dla mnie ważna. Może.. w przyszłym tygodniu?
Nie mogłam uwierzyć, że kwestia naszego ujawnienia się, obejdzie się tak po prostu bez żadnych długich i żmudnych rozmów, a Hazza będzie taki chętny na wypełnienie jej. Z dzisiejszym dniem naprawdę wszystko wracało już do normy, obydwoje byliśmy szczęśliwi i już niedługo mieliśmy dzielić się naszym uczuciem z całym światem. Po prostu coś pięknego. Kiedy tak szłam zamyślona, uśmiechając się pod nosem, poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu, która gwałtownie mnie popchnęła w bok, czego wynikiem był fakt, że już kilka sekund później leżałam plecami w śniegu.
- Ajj, zimne! - jęknęłam w wyniku dostania się śnieżynek przez moje włosy do karku i szyi.
- No i jak ty chodzisz? - śmiał się wniebogłosy Harry, a ja zrobiłam wyjątkowo oburzoną minę.
- A może byś mi tak raczył pomóc wstać, co? - zapytałam, a gdy chłopak wyciągnął rękę w moją stronę, łapiąc ją, pociągnęłam go do siebie, przez co już kilka sekund potem leżał obok mnie, śmiejąc się jeszcze głośniej niż wcześniej.
- I co, teraz ci się podoba? - powiedziałam również się śmiejąc.
W odpowiedzi chłopak złapał mnie w pasie i przeturlał na swoją klatkę piersiową, a chwilę już po raz kolejny dzisiejszego dnia, pocałował mnie. Owinęłam rękami jego kark wplatając palce w jego włosy i przybliżyłam go do siebie. Z każdą sekundą całowaliśmy się coraz namiętniej, lecz gdy chciałam pogłębić pocałunek, Harry oderwał się ode mnie szeroko się uśmiechając.
- Tak, teraz mi się podoba. - powiedział wywołując u mnie kolejny atak śmiechu.
- Ten fragment w Nobody Compares, który napisałeś o mnie, ten wiesz, ten co śpiewa Louis - mówiłam wciąż chichocząc. - Powinieneś zamiast o całowaniu się w Paryżu, napisać o wrzucaniu swojej dziewczyny w śnieg! To byłby hit!
- Gdyby nie to, że została już wydana na albumie, z pewnością zmieniłbym tekst! Jednak przysięgam, że na następnej płycie będzie o tym piosenka! - powiedział Hazza udając poważnego kładąc rękę na piesi na znak przysięgi, co mu się nie udało, bo już chwilę potem wybuchnął śmiechem.
- Nie wierzę ci! - krzyknęłam, a zanim zdążyłam dołożyć do tego kolejne zdanie, chłopak ponownie zamknął mi usta pocałunkiem, którym mnie praktycznie obezwładnił.
- Teraz tak. - powiedziałam schodząc z niego wciąż podśmiewając się pod nosem.
A gdy Harry również wstał, skierowaliśmy się z powrotem w kierunku jego domu. Po dzisiejszych przeżyciach stanowczo musiałam przyznać, że nie mogliśmy bez siebie żyć a zwłaszcza bez tych swoich pocałunków, którymi obdarzaliśmy się praktycznie co pięć minut. Czy potrzeba było nam do szczęścia czegoś więcej? Chyba już nie.
_________________________________________
No i macie siódemkę. Jak to powiedziała Dorka, rozdział słodki. Podoba mi się. Kolejny też jest fajny, bo rozwinie się po nim akcja. Dziękuję za 8 komentarzy. Do napisania, xx
- Harry, odwiózłbyś mnie jutro na lotnisko? - zapytałam słodko mrugając oczami.
- Przepraszam, nie mogę. Jutro zespół ma wywiad z jakąś zagraniczną stacją telewizyjną, więc nie mam zbytnio czasu.. - odpowiedział Loczek, po czym cicho wzdychnął. - Wiem, że bardzo chciałaś kontynuować swój lotniskowy plan, ale dobrze wiesz, że moja kariera też jest dla mnie ważna. Może.. w przyszłym tygodniu?
Nie mogłam uwierzyć, że kwestia naszego ujawnienia się, obejdzie się tak po prostu bez żadnych długich i żmudnych rozmów, a Hazza będzie taki chętny na wypełnienie jej. Z dzisiejszym dniem naprawdę wszystko wracało już do normy, obydwoje byliśmy szczęśliwi i już niedługo mieliśmy dzielić się naszym uczuciem z całym światem. Po prostu coś pięknego. Kiedy tak szłam zamyślona, uśmiechając się pod nosem, poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu, która gwałtownie mnie popchnęła w bok, czego wynikiem był fakt, że już kilka sekund później leżałam plecami w śniegu.
- Ajj, zimne! - jęknęłam w wyniku dostania się śnieżynek przez moje włosy do karku i szyi.
- No i jak ty chodzisz? - śmiał się wniebogłosy Harry, a ja zrobiłam wyjątkowo oburzoną minę.
- A może byś mi tak raczył pomóc wstać, co? - zapytałam, a gdy chłopak wyciągnął rękę w moją stronę, łapiąc ją, pociągnęłam go do siebie, przez co już kilka sekund potem leżał obok mnie, śmiejąc się jeszcze głośniej niż wcześniej.
- I co, teraz ci się podoba? - powiedziałam również się śmiejąc.
W odpowiedzi chłopak złapał mnie w pasie i przeturlał na swoją klatkę piersiową, a chwilę już po raz kolejny dzisiejszego dnia, pocałował mnie. Owinęłam rękami jego kark wplatając palce w jego włosy i przybliżyłam go do siebie. Z każdą sekundą całowaliśmy się coraz namiętniej, lecz gdy chciałam pogłębić pocałunek, Harry oderwał się ode mnie szeroko się uśmiechając.
- Tak, teraz mi się podoba. - powiedział wywołując u mnie kolejny atak śmiechu.
- Ten fragment w Nobody Compares, który napisałeś o mnie, ten wiesz, ten co śpiewa Louis - mówiłam wciąż chichocząc. - Powinieneś zamiast o całowaniu się w Paryżu, napisać o wrzucaniu swojej dziewczyny w śnieg! To byłby hit!
- Gdyby nie to, że została już wydana na albumie, z pewnością zmieniłbym tekst! Jednak przysięgam, że na następnej płycie będzie o tym piosenka! - powiedział Hazza udając poważnego kładąc rękę na piesi na znak przysięgi, co mu się nie udało, bo już chwilę potem wybuchnął śmiechem.
- Nie wierzę ci! - krzyknęłam, a zanim zdążyłam dołożyć do tego kolejne zdanie, chłopak ponownie zamknął mi usta pocałunkiem, którym mnie praktycznie obezwładnił.
- Teraz tak. - powiedziałam schodząc z niego wciąż podśmiewając się pod nosem.
A gdy Harry również wstał, skierowaliśmy się z powrotem w kierunku jego domu. Po dzisiejszych przeżyciach stanowczo musiałam przyznać, że nie mogliśmy bez siebie żyć a zwłaszcza bez tych swoich pocałunków, którymi obdarzaliśmy się praktycznie co pięć minut. Czy potrzeba było nam do szczęścia czegoś więcej? Chyba już nie.
_________________________________________
No i macie siódemkę. Jak to powiedziała Dorka, rozdział słodki. Podoba mi się. Kolejny też jest fajny, bo rozwinie się po nim akcja. Dziękuję za 8 komentarzy. Do napisania, xx
Bardzo fajna historia :3 wciągnęłam się
OdpowiedzUsuńFajne fajne, pisz dalej. :) Takie tam dobijanie sie w Walentynki ale spoko <3
OdpowiedzUsuńSŁODKIEE <33 czekam na kolejne rozdziały. ♥
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie british-daydream.blogspot.com
i jeszcze one shot z Larrym: http://dahipsterstyles.tumblr.com/post/43069040343/one-shot-larry-stylinson-last-first-kiss
No łaaaadnie jest ♥
OdpowiedzUsuń~kysio
Rozdział uroczy, ale mimo wszystko nadal nic specjalnego się nie dzieje. Mam nadzieję, że niedługo akcja się rozkręci :)
OdpowiedzUsuńNo i siódemka przeurocza :D Czekam na kolejny rozdział :D xx
OdpowiedzUsuń