*poniedziałek, perspektywa Angeli*
Gdy weszłam rano do szkoły, było jeszcze kilka minut przed ósmą. Już przy wejściu do niej, natychmiastowo dopadł mnie gwar panujący w niej, który osobie będącej na nogach dopiero od jakichś trzydziestu minut tak jak ja, mógł nabawić porządny ból głowy. Każdy kogo zdołałam zauważyć, rozmawiał z kimś opowiadając wydarzenia, które działy się podczas minionego weekendu, najczęściej śmiejąc się z nich głośno. Mi nigdy nie trafiały się pytania o to jak minął mi wolno czas, wszyscy brali mnie za kogoś kto przez całe swoje życie siedział i grał w jakieś gry na konsoli czy komputerze. Może było to dziwne zajęcie dla dziewczyny, ale naprawdę lubiłam to robić. Od razu skierowałam się do szatni omijając wszystkich, którzy przeszkadzali mi w dotarciu do niej. W środku, gdzie panował wyjątkowy tłok, zaczęłam zdejmować kurtkę, szalik i czapkę, a następnie przystąpiłam do zmiany obuwia. Nagle słyszałam dzwonek, odetchnęłam z ulgą, ponieważ wiedziałam, że już za chwilę zostanę w pomieszczeniu sama, a cała reszta pójdzie na lekcje. Gdy tłum ludzi nareszcie się rozszedł, miałam chwilę czasu dla siebie, aby uporządkować swoje myśli przed zajęciami.
Po głowie chodziły mi głównie wczorajsze wydarzenia, które wciąż nie dawały mi spokoju wciąż rozpraszając moją uwagę od otaczającego mnie świata zagłębiając mnie w myśli i wspomnienia. Gnębiło mnie poczucie winy, ostatnio ciągle cały czas coś tylko i wyłącznie psułam. Najgorzej w tej chwili denerwował mnie chyba fakt, że chroniłam swoją dupę i sprawiałam tym, że z każdym dniem Harry jest coraz bardziej nieszczęśliwy, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Chociaż nie, mogłam. Tak, mogłam i chciałam to zrobić. Nie wiedziałam skąd wzięła się we mnie ta nagła odwaga i determinacja do tego, aby wreszcie skończyć tą zabawę w ukrywanie się przed całym światem zamiast życia jak normalni, zakochani w sobie ludzie. Nie wiedziałam również jak doprowadzić całą sytuację do owego ujawnienia się, ale jednak mimo wszystko byłam pewna tego, że coś niedługo wymyślę. Nie powinno mi to nawet zająć długo czasu, ponieważ miałam wprawę w rozwiązywaniu problemów. Rozejrzałam się po szatni. Wokół było całkowicie pusto. Podniosłam się z ławki, powiesiłam ubrania na wieszaku i szybko pobiegłam do klasy, ponieważ byłam spóźniona już jakieś dwadzieścia minut.
***
Wyszłam z budynku szkoły zamykając za sobą głośno drzwi. Byłam zła, nawet mogłam powiedzieć, że wściekła. Ten dzień był naprawdę beznadziejny. Baba od matmy znów miała do mnie jakieś pretensje o to, że nie miałam bieżącej lekcji. Czy naprawdę ta kobieta nie może zrozumieć, że nie lubię geometrii i nawet nie zamierzam jej polubić, bo nigdy do niczego mi się nie przyda? Bo niby do czego mi będzie obliczanie długości przeciwprostokątnej trójkąta albo wycinka koła? Z każdym dniem spędzonym w tym miejscu czułam się tu coraz bardziej obco i miałam ochotę stąd wyjechać, ponieważ tutejsi ludzie byli naprawdę irytujący, każdy ode mnie coś wymagał i się mnie czepiał, a sam był "idealny", ale chyba tylko i wyłącznie dla siebie. Coraz częściej rozmyślałam nad propozycją mojej ciotki, abym przeprowadziła się do niej do Londynu, gdzie miała dość sporych rozmiarów dom niedaleko jego centrum. Nie dość, że zamieszkując tam uwolniłabym się od tych wszystkich ludzi, których nie lubiłam, to na dodatek byłabym bliżej Harry'ego. Chyba naprawdę musiałam to głębiej rozważyć, bo naprawdę nie byłam już w stanie więcej czasu spędzać w tym miejscu od którego już kompletnie wszystko mnie odpychało. Od samego zachowania ludzi tu mieszkających, aż po sam wygląd otoczenia. Koniecznie musiałam coś z tym zrobić.
*perspektywa Louisa*
Spoglądałem raz po raz na Loczka. Wyglądał na wyjątkowo zdołowanego. Byłem prawie stuprocentowo pewny tego, że powodem jego przygnębienia była piętnastoletnia blond piękność z Europy Środkowej, która zapewne teraz siedziała w szkole nudząc się na lekcjach i miała na imię Angelika. Wolałem jednak upewnić się co do słuszności moich domyśleń, aby nie powiedzieć potem czegoś sprzecznego z prawdą.
- Harry, co się stało? - zapytałem przejmującym tonem. Nie zdziwiło mnie jednak to, że chłopak w odpowiedzi milczał. To było tak zupełnie typowe dla jego osoby, zawsze gdy coś go trapiło, nie odzywał się do nikogo pogrążając się w smutku i rozmyśleniach.
- Powiedz mi Hazza, co się dzieje? - ponowiłem pytanie, lecz tym razem w tonie wyrażającym znaczne zirytowanie, ponieważ nigdy nie lubiłem się powtarzać. Chwilę potem, chłopak podniósł wzrok, który wcześniej wbity był w jego białe Conversy - wpatrywał się w niewielkie serduszku na nich, które narysowała mu Angela w zeszłym tygodniu przed swoim powrotem do domu, dokładnie tego samego wieczoru podczas którego odbyła się ich randka z moim udziałem.
- Nic. - odpowiedział krótko Loczek znów spuszczając głowę i wpatrując się z powrotem w serduszko narysowane czarnym markerem. Jednak nie odpuściłem, bo wiedziałem, że ma doła, a powodem z pewnością nie było "nic". Chyba że tak nazywał swoją dziewczynę.
- Nic? Przecież widzę jak się zachowujesz. Jesteś myślami jakieś półtorej tysiąca kilometrów stąd. I na dodatek wyglądasz jak siedem nieszczęść. - powiedziałem dużo głośniej niż wcześniej z wyraźnym oburzeniem w tonie, w którym w jakiś sposób również można było usłyszeć moją troskę. A przynajmniej wydawało mi się, że tak to zabrzmiało, ponieważ się o niego martwiłem. Nie lubiłem gdy był smutny. Od samego początku jego związku z tą uroczą blondynką było to całkiem niepodobne do niego. Ta dziewczyna sprawiała, że naprawdę był szczęśliwy i uśmiechał się do wszystkich prawie że dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Harry, Louis ma rację. Od wczoraj, odkąd Angela wróciła do domu, wyglądasz na jakiegoś przybitego. O co chodzi? - zapytał Niall przyłączając się do rozmowy. Trochę się zdziwiłem, ponieważ tak jakby zapomniałem o jego obecności tutaj przez to, że byłem zbyt zainteresowany zachowaniem Harolda. I choć czułem niewielkie uczucie uznania, bo w końcu ktoś poparł moje zdanie to jednak czułem się w tej chwili źle z obecnością Irlandczyka w tym pomieszczeniu. Wolałem, aby znalazł się w kuchni razem z resztą chłopaków, ponieważ uważałem, że sprawa związku Harry'ego z Angelą jest tylko sprawą moją jak i samych zainteresowanych, a nie całego zespołu. Mimo wszystko jednak Hazza miał zupełnie inne zdanie na ten temat, które pokazał nam już chwilę później.
- Odwalcie się ode mnie wreszcie! Jak mówię, że nic się nie dzieje to nie dzieje się nic? Jesteście jacyś głupi czy jak? Poza tym to tylko i wyłącznie moja sprawa, więc odczepcie się ode mnie! - wykrzyczał chłopak, a następnie podniósł się z sofy kierując się w stronę drzwi, a następnie wychodząc z domu głośno trzaskając drzwiami za sobą. Chwilę po tym, z kuchni wyszedł zaskoczony Zayn.
- Co się stało? Gdzie Harry? Czemu wyszedł? - pytał zaciekawiony dwudziestolatek na co odpowiedziałem mu tylko wzruszeniem ramionami i głośnym westchnieniem. Z Loczkiem działo się coś dziwnego, a co to było, nie wiedział nikt oprócz jego samego. Nie wiedziałem też gdzie się udał. Mimo wszystko jednak nie sądziłem, że mógłby zrobić coś głupiego. Bo przecież chyba nie zerwał z Angelą. A przynajmniej tak mi się wydawało.
__________________________________________
Nareszcie po całodziennym marudzeniu o tym, że nie chce mi się jej przepisywać, dodaję na bloga rozdział drugi, który dedykuję na urodziny Ance , która dziś mnie zmotywowała do pośpieszenia się z tym pisząc mi, że moje opowiadanie wcale nie jest takie marne jak twierdzę. Przepisując myślałam, że ostatecznie wyjdzie słabo, ale jakoś udało mi się jednak uratować dwójkę przed całkowitą beznadziejnością i wyszła nawet dobra. Od razu mówię, że to chyba najnudniejszy rozdział z tych które na razie napisałam (jestem w połowie tworzenia dziewiątki), z następnym akcja powinna się już nieco rozwinąć. Chociaż w sumie z następnego rozdziału też nie jestem zadowolona i chyba nie zdołam go uratować, no ale jeśli mi się nie uda to zaraz po nim dostaniecie kolejny, bo z tego co znam siebie, nie będę mogła na niego patrzeć zbyt długo na głównej stronie bloga. Następny rozdział dodam gdzieś w sobotę lub niedzielę. Na sam koniec chciałabym podziękować Wam za 18 komentarzy pod prologiem i 12 komentarzy pod pierwszym rozdziałem, ponieważ bardzo motywują mnie one do pisania kolejnych części. Nie zapomnijcie jednak tym razem o zostawieniu komentarza i wyrażeniu swojej opinii. ;)
Świetny rozdział , nie mogę doczekać się nowego. masz talent :)
OdpowiedzUsuńRozdział nie jest nudny, jest ciekawy, Zastanawiam się o co chodziło Hazzie, co ma w głowie, co go trapi. Coś czuję, że Angela przeprowadzi się do Londynu i będzie bliżej chłopaków. Mam nadzieję, że jakoś fajnie opiszesz tą sytuację, aby nie była banalna :) Pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńJeśli masz czas zapraszam do mnie:
people-really-change.blogspot.com/
Nie marudz bo rozdzial wzbudzil moja ciekawosc . Podobnie jak 'JestemBananem' zastanawiam sie co trapi Harolda . Przeprowadzka Angeli do Londynu to dobry pomysl. Czekam na trojeczke . :D
OdpowiedzUsuń~ @Girls_withdream
Fajny rozdział, mam nadzieję, że Angela będzie chciała się przeprowadzić do Londynu :) Z niecierpliwością czekam na next :P
OdpowiedzUsuńłojezusie cudowne *o* zakochałam sie i czekam na nastepne rozdziały. Pisz szybko! Love xx @h0llyshit_ + zapraszam do czytania i skomentowania mojego: justlovemestyles.blogspot.com
OdpowiedzUsuńzajebiste TYLKO PRZESTAN SPAMIC NA TT!
OdpowiedzUsuńNaprawdę dobry, ciekawy rozdział - ciekawi mnie to co trapi Hazzę. I tak tak tak - niech Angie przeprowadzi się do Londynu! :D Życzę dużo weny ;)
OdpowiedzUsuń@zuzagangstyles
Kurde dziewczyno, nawet nie żartuj, że ten rozdział jest nudny! Strasznie mnie zaciekawiłaś, więc na pewno tu wróce. Biedny Harry ;c. Nie dziwie mu się, bo na miejscu Angeli zrobiłabym tak samo, chociaż cholera, sama nie wiem. Twoje opowiadanie jest takie realistyczne! Poznali się w Paryżu w mieście zakochanych mrr. Nie moge doczekać się następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńNo super ;) Jak zawsze świetny rozdział :) Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńhttp://trulymadlydeeplyinlovewith1d.blogspot.com/